To już druga z rzędu porażka ZAKSY. Tydzień temu zespół z Kędzierzyna-Koźla przegrał we własnej hali z Jastrzębskim Węglem, tym razem w Olsztynie z przeciwnikiem mniej groźnym – Indykpolem AZS. ZAKSA jednak wciąż jest liderem.
W zespołach z Jastrzębia i Rzeszowa zawodników najwyższej klasy jest wielu. Nic dziwnego, że oczekiwano wielkich emocji oraz indywidualnych pojedynków. Resovia ma przecież Georga Grozera, jednego z najlepszych atakujących na świecie, a Jastrzębski Węgiel Michała Łasko, który podczas Pucharu Świata był liderem włoskiej reprezentacji. Na innych pozycjach jest podobnie.
W pierwszym secie gospodarze zniszczyli Resovię blokiem, sześciokrotnie punktując rywali, w drugim zespół z Rzeszowa był zupełnie bezradny. Jastrzębski Węgiel rządził na boisku, wygrywając tę partię do 13.
Kiedy wydawało się, że koniec meczu jest bliski, goście w secie trzecim wstali z kolan i dzięki temu prawdziwe emocje były dopiero w ostatnim, czwartym secie, kiedy zaczęła się walka punkt za punkt. Przy stanie 24:23 dla gospodarzy Łasko nie przebił się przez potrójny blok rywali, ale chwilę później Grozer huknął w aut i siatkarze Jastrzębskiego Węgla mogli się cieszyć z wygranej i czwartego miejsca w tabeli, które daje im prawo gry w finałowej fazie Pucharu Polski bez eliminacji. Michał Lasko, najskuteczniejszy zawodnik meczu (21 pkt), podobnie jak jego koledzy ma dodatkowe powody do zadowolenia. Trener Lorenzo Bernardi obiecał im kilka dni wolnego, jeśli wygrają z Resovią. Łasko będzie więc mógł we Włoszech spędzić święta z rodziną.
Niewiele zabrakło, by w Kielcach doszło do sensacji. Fart przegrał ze Skrą dopiero w tie-breaku. Grzegorz Wagner, trener drużyny z Kielc, powiedział: – Wygrywa ten, kto zagrywa. Faktycznie tak było, co potwierdził też Jacek Nawrocki, trener Skry. Jego zdaniem mecz ten przypominał wymianę ciosów.