Piłkarze ręczni z Chile cieszyli się z samej możliwości gry z najlepszymi. Długo szukali pieniędzy na przyjazd do Szwecji, przed spotkaniem z Polakami mówili o konieczności zderzenia się ze ścianą.
Po horrorze z Argentyną polscy kibice popisy reprezentacji Bogdana Wenty oglądają jednak przy włączonym świetle ostrzegawczym. Chcą nie tylko zwycięstw, ale i gry godnej najlepszych.
Mecz z Chile miał nam pozwolić znów uwierzyć w wielkość tego zespołu. Albo przeciwnie – zmusić do porzucenia marzeń o medalach.
Wczoraj rano Wenta odesłał do Polski kontuzjowanego Michała Jureckiego. Zawodnik Vive Targi Kielce przez trzy godziny siedział w poczekalni szpitala w Goeteborgu, by dowiedzieć się, że nie ma możliwości zrobienia rezonansu. Teraz już wiadomo, że przerwa w grze potrwa nawet dwa miesiące. Na jego miejsce w trybie nagłym przyleciał i od razu zagrał Piotr Grabarczyk, też z Vive.
Polacy mecz z Chile zaczęli w fatalnym stylu z tych mistrzostw, popełniali dużo błędów i sprawiali wrażenie trochę nieobecnych. W 9. minucie ciągle remisowali (5:5), potem poprawili skuteczność w ataku, ale wciąż nie potrafili wykazać Chilijczykom swojej wyższości. Na chwilę drugi bieg wrzucił Mariusz Jurasik, zdobył pięć bramek, ale jeszcze przed przerwą znów był w remis. Zaledwie dwa gole przewagi po pierwszej części bardziej budziły trwogę, niż cieszyły.