Szans na medale nie straciliśmy tylko dlatego, że Dania pokonała wczoraj Niemcy 28:26. Polacy znowu muszą jednak liczyć na cud. Trzeba nie tylko jutro pokonać Niemców (16.15, TVP 2), ale także liczyć na potknięcia Duńczyków w spotkaniu ze Szwecją i Macedończyków z Serbią. Serbia pokonała wczoraj Szwecję 24:21, a to oznacza, że gospodarze mistrzostw zapewnili już sobie półfinały. A Szwedzi na pewno w nich nie zagrają.
Polacy sami sprowadzili na siebie nieszczęścia. W meczu z Macedonią ani razu nie wyszli na prowadzenie. Nie było nikogo, kto dałby sygnał do ataku. Losu nie można kusić bez końca. Przespana pierwsza połowa nie zemściła się w meczu z Danią, nie zemściła ze Szwecją, ale Macedończycy też znali te wyniki. I cały czas trzymali Polaków na dystans.
Nie ma lidera
Marcin Wichary tym razem obronił tylko pięć z 25 rzutów, Piotr Wyszomirski odbił tylko jeden, 12 razy wyjmował piłkę z siatki. Bartłomiej Jaszka – w spotkaniu ze Szwecją najskuteczniejszy – tym razem zdobył jedną bramkę, Krzysztof Lijewski cztery, ale na dziesięć prób. Polska nie miała liderów. Bartosz Jurecki robił, co mógł, rzucił z koła pięć goli, tylko raz się pomylił, ale pod koniec spotkania nie miał już sił.
Pierwszą część meczu Polacy przegrali 12:18. Od początku pozwolili rywalom uciec na bezpieczną odległość, a potem tylko raz na kilka minut przypominali, że stać ich na skuteczną pogoń.
Bogdan Wenta przed meczem zapowiadał, że nie postawi na indywidualne krycie macedońskiej gwiazdy Kiryła Lazarowa, bo na takie rozwiązanie rywale na pewno będą gotowi. Byli gotowi na wszystko, co Polacy mieli do zaoferowania, a kiedy po przerwie Wenta zdecydował się jednak poświęcić jednego zawodnika, by biegał za Lazarowem, przewaga Macedończyków zaczęła topnieć.