Z Norwegią jeszcze nikt nie wygrał. Przynajmniej na tym turnieju. Zawodniczki prowadzone przez Thorira Hergeirssona idą jak burza, nie biorą jeńców i nie znają litości dla swoich rywalek. Jednak nie powinno to nikogo dziwić. Osiągnięcia Norweżek robią wrażenie. W igrzyskach olimpijskich grały sześć razy, z pięciu wracały z medalami. Z dwóch ostatnich (z Pekinu i Londynu) ze złotymi. Ostatnich sześć mistrzostw Europy kończyły grą w finale, cztery razy wygrywały.
Wygląda na to, że dziś Norwegia odniesie kolejne zwycięstwo na mistrzostwach Europy. Niestety, jeżeli Polki będą grały tak nieskutecznie i chaotycznie jak do tej pory, nie będą stanowiły najmniejszej przeszkody dla perfekcyjnej drużyny ze Skandynawii. Po raz kolejny pozostaje wierzyć, że tym razem piłkarki Kima Rasmussena sprawią niespodziankę, której na węgiersko-chorwackim turnieju jeszcze nie sprawiły.
- Myśląc o nawiązaniu walki z Norweżkami musimy zagrać konsekwentnie w ataku. Nie mogą nam się przytrafiać proste błędy, ponieważ od razu zostaną one wykorzystane - mówiła Alina Wojtas. Rozgrywająca reprezentacji zna nasze najbliższe przeciwniczki najlepiej ze wszystkich polskich zawodniczek. Na co dzień występuje w Larvik HK, dziś zagra przeciwko pięciu swoim klubowym koleżankom.
Polki straciły już szanse na awans do półfinału. Nawet mecz o piąte miejsce to już tylko pobożne życzenie. Ale to wcale nie oznacza, że polski zespół może potraktować pozostałe spotkania jako sparingi. Cały czas jest o co walczyć.
Stawką jest rozstawienie przed play-off do mistrzostw świata 2015. Rozstawionych będzie 11 drużyn. 12. będzie losowana i w kwalifikacjach trafi na jeden z najsilniejszych zespołów w Europie. Zatem z Norwegią warto walczyć chociaż o porażkę jak najmniejszą różnicą bramek. Jednak prawdziwy spokój zapewniłaby dopiero wygrana z Rumunkami w środę.