Barcelona swój mecz z AS Romą (Łukasz Skorupski oglądał spotkanie z ławki rezerwowych) wygrała 4:1, w czym duży udział mieli... zawodnicy gości. To Daniele de Rossi bowiem w 38. minucie otworzył wynik, nieszczęśliwie przecinając tor lotu piłki po zagraniu Andreasa Iniesty, a bramkarz Alisson nie miał szans na skuteczną interwencję. Także po przerwie pierwszy gol dla gospodarzy został zaliczony rzymianinowi - Kostasowi Manolasowi, który dobił w ten sposób piłkę uderzoną w słupek przez Samuela Umtitiego.
Była wówczas 55. minuta spotkania, a cztery minuty później Katalończycy praktycznie zapewnili sobie awans, gdy strzał Luisa Suareza po interwencji Alissona dobił Gerard Pique.
Goście na chwilę zmniejszyli stratę w 80. minucie po golu Edina Dzeko, ale tuż przed końcowym gwizdkiem na 4:1 wynik ustalił Suarez, wykorzystując kiks jednego z obrońców Romy.
W drugim środowym meczu FC Liverpool wysoko, 3:0, pokonał Manchester City, pewnie zmierzający po mistrzostwo Anglii. Zespół Jurgena Kloppa znakomicie otworzył to spotkanie, bo wszystkie bramki strzelił w zaledwie pół godziny. Brazylijskiego bramkarz City Edersona kolejno pokonywali Mohamed Salah, Alex Oxlade-Chamberlain i Sadio Mane.
Choć goście próbowali odpowiedzieć, to byli w środę całkowicie bezradni. Zawodnicy z Manchesteru mieli piłkę w posiadaniu przez dwie trzecie czasu gry, a mimo to nie potrafili oddać choćby jednego celnego strzału na bramkę Lorisa Kariusa.