Reklama

Szczepłek: Robota pod gilotyną

Nie wiem, kto zostanie mistrzem Polski, ale może to być drużyna, która przed rokiem zwolniła trenera znanego, a zatrudniła drugoligowego.

Aktualizacja: 22.04.2018 20:47 Publikacja: 22.04.2018 20:34

Probierz, wymieniany przez dziennikarzy jako jeden z kandydatów do pracy w Legii, powiedział, że na

Probierz, wymieniany przez dziennikarzy jako jeden z kandydatów do pracy w Legii, powiedział, że na to się nie zanosi

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Rutkowski

Albo taka, której trener od kilku miesięcy jest zwalniany przez kibiców i dziennikarzy. Lub taka z anonimowym trenerem, który dotychczas był asystentem innego, już pozbawionego pracy.

Tak bywa wszędzie, ale w Polsce polityka kadrowa wobec szkoleniowców w ogóle nie istnieje. Przykleja się trenerom rozmaite łatki, z którymi funkcjonują przez całą karierę. Ten za miękki, tamten za twardy. Dobry był kiedyś i taki, który mówił przed zakończeniem rozgrywek, że to już nie jest czas na trenowanie – teraz trzeba dzwonić.

I dzwonili do rozmaitych „fryzjerów", co nie przeszkodziło im zrobić karier. Jeszcze niedawno pewien klub pierwszoligowy zatrudnił trenera, mającego w środowisku opinię lepszego buchaltera niż szkoleniowca, bo podobno jest dobrym motywatorem.

Jednocześnie jest też kategoria trenerów, o których się mówi, że nigdy nie zrobią kariery, bo są za porządni do tej roboty. Nie szaleją na treningach i przy linii bocznej, nie ubliżają zawodnikom, nie porozumiewają się z nimi za pomocą kilku słów kluczy, pochodzących z języka rynsztokowego, nie wiszą na klamkach u prezesów i właścicieli klubów, nie wydzwaniają do zaufanych dziennikarzy, nie piją z zawodnikami i nie podburzają kibiców. Smutna prawda jest niestety taka, że oni rzeczywiście rzadziej odnoszą sukcesy.

Nie ma w Polsce odpowiedników Aleksa Fergusona (27 lat na ławce Manchesteru United), Arsene'a Wengera (22 lata w Arsenalu), Guya Rouxa (44 lata w AJ Auxerre) czy choćby Mircei Lucescu (12 lat w Szachtarze Donieck). Trener z wieloletnim stażem to gwarancja ciągłości budowy, jakiejś szkoły, kultury gry, więc siłą rzeczy i sukcesów. Klub, w którym trener pracuje kilka miesięcy, a potem po nim trzeba wszystko zaczynać od nowa, i taka karuzela trwa przez lata, sam skazuje się na klęskę.

Reklama
Reklama

Kilka lat temu znajomy z pewnego klubu powiedział mi przed ważnym meczem, że jest spokojny o wynik, bo przeciwnika trenuje Jerzy Brzęczek. On rzeczywiście bił się z materią w Częstochowie, Gdańsku i Katowicach, aż trafił do Płocka i teraz walczy z Wisłą o miejsce na podium. Nikt mu się tam nie wtrąca do roboty, a jeśli nawet, to on już wie, jak sobie z tym poradzić.

Ireneusz Mamrot nie ma za sobą ligowej kariery piłkarskiej i trenerskiej. W dodatku zachowuje się spokojnie, jak gdyby go nie było. Ale Jagiellonia mu się przyglądała, uznała, że ktoś taki, zwłaszcza po ekspresyjnym Michale Probierzu jest klubowi potrzebny i Jagiellonia dobrze na tym wychodzi.

Probierz, wymieniany przez dziennikarzy jako jeden z kandydatów do pracy w Legii, powiedział, że na to się nie zanosi, bo Legia, zamiast stawiać na sprawdzonych trenerów z Polski, zatrudnia „wynalazki z zagranicy". Miał rację. Był w tym również pewnego rodzaju żal, gdyż nie znam polskiego trenera, który nie chciałby pracować na Łazienkowskiej. Ale Probierz, ze swoimi cechami charakteru tam raczej nie trafi.

Piłka nożna
Litwa – Polska 0:2. Sebastian Szymański bohaterem, baraże na wyciągnięcie ręki
Piłka nożna
Selekcjoner Litwy Edgaras Jankauskas dla „Rzeczpospolitej”: Wierzę, że możemy wygrać z Polską
Piłka nożna
Polska – Nowa Zelandia 1:0. Tylko gol był piękny
Piłka nożna
W czwartek Polska – Nowa Zelandia. Uwaga na gwiazdę Nottingham Forest
Piłka nożna
Gra o mundial. Kto jest już pewny udziału, a kto może awansować jeszcze w październiku
Reklama
Reklama