Reklama

Mirosław Żukowski: Duch powrócił

Tak szczerze podczas meczu nie śmiałem się od dawna. Gdy Ajax ogrywał Juventus, wróciła wiara w futbol jako źródło czystej radości.

Aktualizacja: 17.04.2019 18:50 Publikacja: 17.04.2019 18:46

Mirosław Żukowski: Duch powrócił

Foto: AFP

Od dawna różne sporty – nie tylko piłkę nożną – objaśniają nam telewizyjni magowie wspierani przez komputery i wymyślne grafiki. Po każdym tenisowym meczu wyświetlanych jest tyle informacji, że można napisać doktorat o tej grze i dowiedzieć się wszystkiego poza jednym: na czym polega geniusz Rogera Federera. To można dostrzec tylko gołym okiem, jeśli ma się dar zachwytu.

W NBA jest podobnie: każdy mecz to książka analiz, ale z żadnej z nich nie wynika, że Michaela Jordana nie obowiązywały prawa fizyki, a przecież tak było. Wiedzą to ci, którzy widzieli go z piłką w dłoni.

Dla mnie futbol w ostatnich latach ma tylko jednego geniusza – Leo Messiego. On i Barcelona w apogeum tiki-taki to najbardziej magiczne momenty w XXI wieku. Oczywiście były zespoły zasługujące na szacunek, najlepiej oprócz Barcelony zapamiętałem Borussię Dortmund Juergena Kloppa. Gdy oni szli do ataku, czułem przed telewizorem wiatr na plecach, tak jak wcześniej, gdy Arsenal Arsene'a Wengera napędzali Thierry Henry i Robert Pires.

Znakomite momenty miał Real Zinedine'a Zidane'a i to chyba wszystko, jeśli chodzi o wielkie estetyczne wzruszenia. Triumfy Jose Mourinho to dla mnie czas żałoby, bo to paskudny facet i tylko trochę mniej paskudny futbol.

Żadna z reprezentacji, które wygrywały ostatnio wielkie turnieje, nie przejdzie do historii: ani Portugalia – zwycięzca Euro, ani Francja – triumfator mundialu.

Reklama
Reklama

Może właśnie dlatego tęskniłem bardzo za drużyną taką jak Ajax w meczach z Realem w Madrycie i Juventusem w Turynie – kpiący ze stereotypów i radosny. Buldożer Juve miał ich przejechać, Cristiano Ronaldo rozstrzelać i nawet się na to zanosiło, ale potem górę wzięła fantazja Ajaxu, a już ostatnie minuty meczu, gdy holenderski zespół prowadził i zgodnie z futbolową ortodoksją miał się bronić, a zaatakował i definitywnie zatopił flagowy okręt włoskiej ligi, to była po prostu rozkosz.

Europa zachwyca się Ajaxem, to najlepszy dowód, jak powszechna jest tęsknota za radosną grą, ale nie mogę zapomnieć, że niedawno z w połowie tym samym Ajaxem jak równy z równym w Lidze Europy rywalizowała Legia i nie brakowało u nas głosów, że mistrz Polski stracił szansę, bo ten Ajax jest przecież słaby.

Minęły dwa lata i zespół z Amsterdamu gra bajecznie. Od fachowców mamy prawo wymagać, by nam to wyjaśnili, ale boję się, że oni znów zaprzęgną do tego komputery i tę całą futbolomowę, zamiast po prostu przyznać, że geniusz fruwa tam, gdzie chce, i teraz wylądował w Amsterdamie. Może wiedziony nostalgią za Johanem Cruyffem, Pietem Keizerem i Johanem Neeskensem, którzy pół wieku temu udowodnili, że pragmatyczni Holendrzy, wzbogaceni dzięki gospodarności i handlowi, na boisku (i poza nim też) mogą się zmienić w rebeliantów.

Do dzisiejszego Ajaxu duch rebelii po długim uśpieniu powrócił i niech zostanie przynajmniej do 1 czerwca, dnia finału Ligi Mistrzów. Na więcej chyba nie ma szans, bo – jak piszą gazety – ta drużyna jest już praktycznie sprzedana.

Ale zanim się rozbiegną, niech zagrają jeszcze chociaż trzy razy tak jak w Madrycie i Turynie, bo futbol jako źródło czystej radości to już trochę zapomniana przyjemność.

Piłka nożna
FIFA The Best. Ewa Pajor, Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny bez nagród
Piłka nożna
Zinedine Zidane bliżej powrotu na trenerską ławkę. Jest ustne porozumienie
Piłka nożna
Przy Łazienkowskiej czekają na zbawcę. Legia kończy rok na dnie, niechlubny rekord pobity
Piłka nożna
Kacper Potulski. Strzelił gola Bayernowi, może wkrótce sprawdzi go Jan Urban
Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama