Przed dwoma laty, kiedy organizowaliśmy mistrzostwa Europy U-21, reprezentacja Polski zdobyła jeden punkt w trzech meczach. Usłyszał pan od prezesa PZPN słowa w rodzaju: – Jacek, teraz to musicie wreszcie coś wygrać?
Nie trzeba tego mówić. Wiadomo, że chcielibyśmy grać w turnieju jak najdłużej, czyli jeszcze w czerwcu w fazie pucharowej. Nie ma jednak stawiania sprawy w rodzaju: musicie. Zrobimy, ile się da.
A ile się da? Patrzę na nazwiska kadrowiczów i uświadamiam sobie, że niewielu znam. Radosława Majeckiego z Legii w bramce, Adriana Gryszkiewicza z Górnika Zabrze i Sebastiana Walukiewicza z Pogoni w obronie, Tomasza Makowskiego z Lechii, Bartosza Slisza z Zagłębia Lubin i Marcela Zyllę z Bayernu w pomocy...
W turnieju mogą wziąć udział zawodnicy urodzeni po 1 stycznia 1999 roku. Ale jest w kadrze trzech piłkarzy urodzonych już w XXI wieku: obrońca Werderu Brema Maik Nawrocki, pomocnik Leeds Mateusz Bogusz i najmłodszy z nich, pomocnik AS Roma Nicola Zalewski urodzony w styczniu 2002 roku. Nic dziwnego, że kibice jeszcze o nich nie słyszeli. To są anonimowi piłkarze, a ten turniej może być trampoliną dla ich karier. Kiedy „moja" reprezentacja Polski juniorów do lat 16 zdobywała w roku 1993 mistrzostwo Europy, też nikt o nas nie słyszał. A paru zawodników z tamtej kadry zrobiło kariery.
A na co stać wybranych teraz przez pana?