Drużyna z Warszawy przystępowała do pojedynku w Gdyni w roli faworyta. Gospodarze mieli na koncie 10 punktów i zajmowali przedostatnie miejsce w tabeli. Jednak w ostatnich latach gdynianie udowadniali, że potrafią grać z Legią, wygrywając m.in. 1:3 przy Łazienkowskiej czy 1:0 u siebie - przypomina Onet. Jeśli kibice gospodarzy mieli nadzieję na nawiązanie do tych wyników, to w niedzielę musieli być rozczarowani.
Piłkarze wicemistrzów Polski od początku przycisnęli gospodarzy. Pavels Steinbors musiał bronić strzały Jose Kantego i Igora Lewczuka. W 25. minucie z bliska uderzał Artur Jędrzejczyk, ale i tym razem łotewski golkiper Arki był górą. Kilka minut później doszło do sytuacji, która znacznie ułatwiła legionistom grę. Nando sfaulował Andre Martinsa, a sędzia po konsultacji z VAR-em pokazał napastnikowi Arki czerwoną kartkę.
Wkrótce dwukrotnie przed szansą na pokonanie Steinborsa stanął Paweł Wszołek, ale bramki nie zdobył. W 41. minucie gospodarze domagali się rzutu karnego protestując, że Luis Rocha faulował w obrębie szesnastki Marko Vejinovicia, ale nie przekonali arbitra. Do przerwy było 0:0.
Po przerwie zespół Legii wciąż dominował na boisku, ale niewiele z tego wynikało. W 65. minucie Arvydas Novikovas uderzył zza pola karnego, jednak nieznacznie chybił - piłka odbiła się od poprzeczki. Kilka minut później groźnie głową strzelał Kante, ale bramkarz Arki był na posterunku.