Klubowe Mistrzostwa Świata. Podróż w czasie

38 lat temu w Tokio odbył się legendarny dla kibiców Flamengo mecz. W sobotę w Klubowych Mistrzostwach Świata dojdzie w Katarze do powtórki.

Publikacja: 19.12.2019 21:00

Kibice Flamengo po zwycięstwie ich zespołu w finale Copa Libertadores

Kibice Flamengo po zwycięstwie ich zespołu w finale Copa Libertadores

Foto: afp

Podczas każdego meczu Flamengo Rio de Janeiro w Copa Libertadores kibice śpiewali na Maracanie pieśń zatytułowaną „W grudniu 1981 roku”. Opowiada o historycznym dla brazylijskiego klubu wieczorze, gdy w finale Pucharu Interkontynentalnego pokonał w Liverpool 3:0. „W grudniu 81 biegaliście wokół Anglików. 3:0 z Liverpoolem przeszło do historii. W Rio nie macie sobie równych, tylko Flamengo jest mistrzem świata. A teraz wasz lud znów o to prosi”.

Śpiew przybrał na sile, gdy Liverpool wygrał Ligę Mistrzów i jasne się stało, że pojedzie jako reprezentant Europy na Klubowe Mistrzostwa Świata. Fani najpopularniejszego klubu w Brazylii (wedle badań Flamengo wspierają 32 miliony ludzi) musieli liczyć na jeszcze jeden drobiazg – zwycięstwo ich ulubieńców w Copa Libertadores.

Ostatecznie się udało, chociaż w wyjątkowo dramatycznych okolicznościach. W finale rozgrywanym w Limie Flamengo wygrało z River Plate Buenos Aires (które prowadziło od 14. minuty) po dwóch golach Gabigola. Pierwszego zdobył minutę przed końcem, drugiego w 180. sekundzie doliczonego czasu. Tym samym klub z Miasta Boga utorował sobie drogę do powtórki z grudnia 1981.

Wtedy też było dramatycznie. W finale Copa Libertadores Flamengo grało z chilijskim zespołem Cobreloa z Calamy. Na Maracanie po dwóch golach Zico Brazylijczycy wygrali 2:1, w rewanżu przegrali 0:1. Na ich szczęście nie obowiązywał wówczas przepis o golach na wyjeździe, więc o wszystkim miał zadecydować mecz na neutralnym terenie – w Montevideo.

Przed rewanżem dyktator rządzący wówczas Chile Augusto Pinochet ogłosił przez stadionowe głośniki, że „Cobreola to ojczyzna w piłkarskich butach”. Legenda mówi, że jeden z obrońców przez cały mecz trzymał w ręce kamień, a gdy sędzia nie widział, uderzał nim piłkarzy Flamengo.

W decydującym spotkaniu sędzia pokazał dwie czerwone kartki Chilijczykom i jedną zawodnikowi Flamengo. Wszystkie jeszcze przed przerwą. Kolejne dwa gole Zico zapewniły jednak pierwszy i do tego roku jedyny Puchar Wyzwolicieli klubowi z Rio.

Liverpool przechodził wtedy transformację. Drużyna, która zdobyła trzy Puchary Mistrzów (1977, 78 i 81), kiepsko sobie radziła w lidze, zajmowała miejsce w połowie stawki. Anglicy do dziś twierdzą, że Pucharu Interkontynentalnego nie traktowali z takim namaszczeniem jak rywale z Ameryki Południowej. Czyli dokładnie tak jak teraz.

Juergen Klopp twierdzi, że oczywiście chciałby wygrać jako pierwszy szkoleniowiec The Reds klubowy mundial, ale nie spędzi mu to snu z powiek, jeśli tak się nie stanie.

Legenda mówi, że w grudniu 1981 r. piłkarze Flamengo jak zwykle wspólnie modlili się przed meczem. Anglicy ponoć się z tego śmiali, co zmobilizowało Brazylijczyków. Dwa gole zdobył Nunes, jednego dołożył Adilio, ale najlepszy na boisku był Zico, którego podania przeszywały obronę Liverpoolu, i który całkowicie przyćmił gwiazdę rywali – Kenny’ego Dalglisha. To rozgrywający Flamengo dostał klucze do toyoty celicy – w nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu.

W sobotę w Katarze znów słychać będzie „Em dezembro de 81”. I choć Klopp zapowiada, że Brazylijczycy zagrają z innym Liverpoolem, niż mogli oglądać w półfinale z Monterrey, to jednak wiadomo, że mobilizacja i wola zwycięstwa większa będzie w ekipie Flamengo. Pytanie, czy to wystarczy.

Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia pokonała Chelsea, miła niespodzianka w Londynie