Nie ma co się łudzić: obecny kryzys dotknie wszystkich. Nawet tych najbogatszych, co roku plasujących się w czołówce rankingów klubów z największymi wpływami. Bankructwo im nie grozi, ale brak zysków z tzw. dni meczowych, praw telewizyjnych i marketingowych zmusi ich do zaciśnięcia pasa.
– Redukcje wynagrodzeń nie są już tematem tabu. Piłkarze okazaliby w ten sposób swoją solidarność z pracodawcami – mówi prezes włoskiej federacji Gabriele Gravina. Kilka dni temu dziennik „Corriere dello Sport" napisał, że cięcia mogą wynieść nawet 30 procent. Dotknęłyby również kilku reprezentantów Polski, m.in. Arkadiusza Milika i Piotra Zielińskiego z Napoli, Bartosza Bereszyńskiego i Karola Linetty'ego z Sampdorii oraz Wojciecha Szczęsnego, który dopiero co przedłużył umowę z Juventusem, gwarantując sobie prawie dwukrotną podwyżkę. Najwięcej w Serie A straciłby jednak Cristiano Ronaldo – blisko 10 mln euro rocznie.
Portugalczyk na pewno nie zbiednieje. Według magazynu „Forbes" w ostatniej dekadzie na jego konta wpłynęło 800 mln dolarów. Lepszy wynik zanotował tylko były mistrz świata w boksie Floyd Mayweather Jr. (915 mln).
Solidarność, o której mówi Gravina, okazali już m.in. piłkarze Bundesligi. W Bayernie zgodzili się zredukować swoje pensje o jedną piątą. To oznacza, że Robert Lewandowski, który rocznie zarabia około 20 mln euro, miesięcznie straci ponad 300 tys.