„Pasy" przespały w Gdyni pierwszą połowę i miały sporo szczęścia. Arka miała przewagę i była dwa razy bliska zdobycia gola. Cracovia zrobiła to raz a dobrze. Po rzucie wolnym Sergiu Hanki piłka odbiła się od obrońcy w murze i przeleciała nad głową Pavelsa Steinborsa.
W Lechii profesjonalizm trenera Piotra Stokowca i jego sztabu to są Himalaje w porównaniu z tym, co robią szefowie klubu. Zimą odeszło czterech zawodników: Daniel Łukasik, Artur Sobiech, Rafał Wolski i Sławomir Peszko. Można odnieść wrażenie, że Lechia buduje drużynę nie po to, by wygrywać, ale żeby promować i sprzedawać zawodników.
Istotnych transferów nie przeprowadziła Wisła Kraków, bo jej na to nie stać. Może to i lepiej. Nieszczęścia łączą, a stabilizacja pomaga. Pewne zwycięstwo nad Jagiellonią to ważne trzy punkty i nadzieja na uratowanie się przed spadkiem.
Nadzieją dla wszystkich powinno być natomiast to, co stało się przed meczami w Gdyni, Kielcach i Płocku. Piłkarze Arki, Korony i Wisły włożyli na rozgrzewce koszulki z napisem wspierającym byłego trenera tych drużyn Leszka Ojrzyńskiego, po śmierci jego żony. Właśnie z powodu jej choroby Ojrzyński zrezygnował z pracy w Płocku.
Arka i Cracovia żyją w przyjaźni, więc przed meczem na stadionie w Gdyni można było usłyszeć hymn Cracovii śpiewany przez Macieja Maleńczuka. I nikt nie gwizdał. Niestety, ci sami kibice Arki wywiesili transparent sprzeciwiający się prezesowi klubu i jego polityce. Umieszczono tam gruby wulgaryzm. Można go było oglądać na stadionie i ekranach telewizorów przez półtorej godziny. Ekstraklasie, PZPN i Canalowi+ to nie przeszkadza?