Ten adres zna wielu sportowców: Alter Hof, Dienerstrasse 12, Monachium, duży szary budynek, blisko Marienplatz. Klinika Hansa-Wilhelma Müllera-Wohlfahrta z zewnątrz nie wygląda imponująco, ale kto był w środku, ma co wspominać.
Przede wszystkim będzie pamiętał długowłosego doktora, który w ciszy wbija palce w bolące miejsca, bo od lat twierdzi, że tak wyczuwa kontuzje, oraz oryginalną terapię, zwłaszcza małe strzykawki z kolorowymi substancjami wprowadzane w wyznaczone precyzyjnie punkty na ciele.
Leczące opuszki
Doktor Müller-Wohlfahrt zawsze leczył po swojemu. Zanurzał dłonie w mięśnie, zamykał oczy i twierdził, że opuszki palców to najlepsze narzędzie diagnostyczne. Gdy diagnoza już była – działał.
Najczęściej wstrzykiwał Actovegin – substrat z krwi cielęcej oraz Traumeel – złożony lek homeopatyczny. Koledzy, zwłaszcza ci z tytułami profesorskimi, niejeden raz twierdzili, że jest szarlatanem, a nie poważnym lekarzem. Głównie chodziło o Actovegin, środek, który nie ma atestu w USA i paru innych krajach. Niektórzy lekarze sportowi od dawna formułowali opinie, że doktor Müller-Wohlfahrt ukrywa stosowanie niedozwolonych substancji.
Gdy opowiedział o swych rewolucyjnych metodach podczas kongresu medycznego w Baden-Baden w 1988 roku, pewien znany profesor wstał i zażądał, by prelegenta wyrzucić z sali. Müller-Wohlfahrt nigdy nie przestraszył się żadnych zarzutów, dbał tylko o zatwierdzenie własnych leków przez urzędy niemieckie i robił swoje.