To była demonstracja siły Bawarczyków. I aż strach pomyśleć, jakim wynikiem zakończyłby się mecz w Rzymie, gdyby zagrać mogli Thomas Mueller (kwarantanna) czy Serge Gnabry (kontuzja).
Wysoki pressing Bayernu sprawiał gospodarzom ogromne problemy. Już w dziewiątej minucie katastrofalny błąd popełnił Mateo Musacchio, zbyt lekko podaną do bramkarza piłkę przejął Lewandowski, minął Pepe Reinę i było 1:0. To ważne trafienie, bo pozwoliło Polakowi zostawić za plecami Raula w klasyfikacji strzelców wszech czasów. Przed nim są już tylko Cristiano Ronaldo (134 gole) i Leo Messi (119).
Obrona Lazio nie radziła sobie z Lewandowskim, wybranym później na piłkarza spotkania, a wyrazem jej bezsilności był brzydki faul Gonzalo Escalante w 69. minucie. Bayern prowadził już wówczas 4:1.
Lekcja po ostatnich nieudanych meczach w Bundeslidze została odrobiona. Mistrzowie Niemiec nie czekali, tylko od razu rzucili się przeciwnikom do gardeł. Pierwszą bramkę w Champions League zdobył Jamal Musiala, dwie następne to zasługa Leroya Sane - najpierw dobił strzał Kingsleya Comana, potem przeprowadził rajd, po którym dośrodkował w pole karne, a piłkę do własnej bramki skierował Francesco Acerbi. Rewanż powinien być tylko formalnością.
Więcej emocji można się spodziewać po drugiej części rywalizacji Atletico z Chelsea. Pierwsza zakończyła się wyjazdowym zwycięstwem londyńczyków (1:0 na neutralnym terenie w Bukareszcie). Padł tylko jeden gol, ale warto było czekać na niego ponad godzinę. Olivier Giroud strzelił go przewrotką.