Na trzy kolejki przed końcem eliminacji Szkocja prowadzi w grupie B. Ma przed sobą mecze u siebie z Ukrainą oraz Włochami i na wyjeździe z Gruzją. Na własnym stadionie jeszcze nie straciła punktów w tych eliminacjach i wystarczy, że tak będzie dalej, a Szkoci zapewnią sobie awans. To by oznaczało, że w mistrzostwach Europy nie zagrają albo Włosi (po raz ostatni zabrakło ich w 1992 r.), albo Francuzi (pierwszy raz od 1988 r.).
Szkoci na razie nie dają się namówić na dyskusje o awansie. Wciąż dzielą ich od finałów trzy duże skoki, pierwszy mają zrobić już jutro i zamiast o nadziejach wolą mówić o strachu przed Andrijem Szewczenką. Od czasu transferu do Chelsea ukraiński napastnik nie zrobił wiele, by się go bać, ale w reprezentacji gra dobrze.
– Nie wiem, czy to wynika z tego, że w kadrze ma więcej pewności siebie, czy więcej swobody, ale zawsze udaje mu się zrobić swoje – mówi Andy Watson, drugi trener szkockiej reprezentacji.
Ukraińcy mają jeszcze szanse na awans, ale tak małe, że nawet ich trener skupia się już na tym, co robić, gdy się nie uda. Oleg Błochin najpierw za niepowodzenia w eliminacjach winił piłkarzy, potem dziennikarzy (ponoć rzucili na drużynę klątwę), teraz zapowiedział, że poda się do dymisji, jeśli nie wywalczy awansu. Może to zrobić już w sobotę w Glasgow. Francuzi i Włosi teoretycznie mają łatwiejszy terminarz (Wyspy Owcze, najbliższy rywal Francji, nie zdobyły jeszcze nawet punktu), ale to oni muszą gonić.
W trudnej sytuacji są Hiszpanie. Wprawdzie w grupie F zajmują na razie drugie miejsce, ale zawdzięczają to tylko wyjątkowemu pechowi Irlandii Północnej, która dwa ostatnie mecze przegrała po samobójczych golach w ostatnich minutach. Muszą też jeszcze zagrać z najpoważniejszymi rywalami, Duńczykami (na wyjeździe) i Szwedami (u siebie). Na obcych stadionach piłkarzom Luisa Aragonesa idzie w tych eliminacjach fatalnie. Przegrali na wyjeździe ze Szwecją, Irlandią Północną, tylko zremisowali z Islandią i nie widać racjonalnego powodu, dla którego mieliby pokonać jutro Duńczyków.