Rz: Czas Jacka Krzynówka w kadrze miał się już kończyć, a w ostatnich meczach okazało się, że najlepsze ciągle było przed panem. Sam siebie też pan tym zaskoczył?
Jacek Krzynówek:
Trochę na pewno, ale mam dużą satysfakcję. Niektórym ludziom utarłem nosa. Mówili, że mogę mieć problemy z grą w klubie, że muszę zapomnieć o reprezentacji, bo są lepsi i młodsi. Pokazałem, że ci młodsi muszą jeszcze poczekać.
W Wolfsburgu również, chociaż trener Felix Magath jeszcze niedawno nie widział Krzynówka w składzie. Mówił pan nawet, że rozgląda się za nowym pracodawcą...
Podstawowym problemem była kontuzja, ale nie tylko. Do drużyny przyszli nowy trener i 14 nowych piłkarzy za ponad 30 milionów euro. Kierownictwo klubu zapowiedziało odmłodzenie kadry i rzeczywiście wtedy różne dziwne myśli zaczęły mi przychodzić do głowy. Spodziewałem się, że dla starszych zawodników może zabraknąć miejsca. Potem jednak pojechałem na zgrupowanie kadry i dostałem szansę od Leo Beenhakkera, który pozwolił mi zagrać całe spotkanie z Rosją. Strzeliłem gola, a potem już poszło: bramka w Lizbonie, gole w Bundeslidze. Wszystko zaczęło się układać po mojej myśli.