W ostatnich dniach przez Włochy przetoczyła się medialna kampania przeciw wywołującym awantury ultrasom. Nad tym, jak walczyć z futbolowym bandytyzmem, obradowały obie izby parlamentu, MSW, związek futbolowy i zarząd ligi.
Powołano nawet komitet etyczny z watykańskim sekretarzem stanu kardynałem Tarcisio Bertone, prywatnie entuzjastą piłki i Juventusu. Rezultaty są mniej niż mizerne. Wygląda na to, że Włochy nie są już w stanie stawić czoło problemowi.
Jedyną reakcją na drugą w tym roku śmierć, którą ma na sumieniu włoski futbol, było odwołanie meczów Serie B i C. Serie A nie grała, bo włoska reprezentacja walczyła o finał Euro 2008 w Glasgow. Poza tym w najbliższy weekend sześć z dziesięciu spotkań ekstraklasy odbędzie się bez udziału zorganizowanych grup kibiców gości. Podobnie będzie w przypadku dziewięciu meczów niższych szczebli rozgrywek.
Od marca przyszłego roku na stadionach o pojemności powyżej 6 tys. widzów porządku będą pilnować wyłącznie specjalnie do tego przeszkoleni przez klub stewardzi – jak w Anglii.
Z buńczucznych zapowiedzi wyeliminowania raz na zawsze chuliganów z włoskiego futbolu nic więc nie wyszło. Jedynym z 22 prezesów zawodowych klubów Serie A i B, który postanowił zrobić w tej sprawie coś konkretnego, był Ivan Ruggieri, właściciel Atalanty.