Ze wszystkich reprezentacji, które po rozpadzie byłej Jugosławii poszły swoimi drogami, tylko chorwackim piłkarzom udało się zdobyć medal w mistrzostwach świata lub Europy. Od 1992 roku, gdy Chorwacja została uznana przez FIFA i UEFA, grała na wszystkich mundialach, a w mistrzostwach Europy zabrakło jej tylko w 2000 roku. Zwykle jednak w eliminacjach było dużo lepiej niż w samym turnieju. Tylko w ME 1996 (ćwierćfinał) i MŚ 1998 (trzecie miejsce) Chorwatom udało się wyjść z grupy. Z pozostałych szybko wracali do domów. W walce o Euro 2008 znów pokazali, że są mistrzami eliminacji. Pokonali Anglię i u siebie, i na wyjeździe, co przed nimi nie udało się nikomu. Strzelili 28 bramek, stracili sześć Jedynie Niemcy mieli lepszy bilans.
To, że załamana niepowodzeniem na mundialu drużyna podniosła się tak szybko, jest zasługą Slavena Bilicia, najbardziej barwnego trenera reprezentacji w Europie. Bilić ma 39 lat, wzrok zabijaki i dyplom magistra prawa. W uchu nosi kolczyk, na ciele kilka tatuaży, kiedyś grał na gitarze w zespole rockowym. Pali papierosa za papierosem, mówi biegle po angielsku, niemiecku i włosku, a dziennikarzy owija sobie wokół palca dowcipem i pewnością siebie. Może nosić głowę wysoko. Był w drużynie medalistów MŚ 1998, choć akurat on z tego turnieju został zapamiętany niezbyt chwalebnie. W półfinale z Francją Bilić, twardy i odważny obrońca, symulował faul po zagraniu Laurenta Blanca z takim zapałem, że sędzia wyrzucił rywala z boiska. W meczu o trzecie miejsce widzowie na Parc des Princes gwizdali za każdym razem, gdy Chorwat był przy piłce.
Były piłkarz Hajduka Split, Karlsruher, Evertonu i West Hamu, zanim po mundialu przejął drużynę od Zlatko Kranjcara, długo prowadził chorwacką młodzieżówkę. W sztabie kadry otoczył się dawnymi kolegami. Są w nim m.in. Robert Prosinecki i Aljosa Asanović. Największe gwiazdy reprezentacji siedzą na ławce trenerskiej.
W Biliciu jest trochę nauczyciela, trochę psychologa, a piłkarze mu wierzą, bo pamiętają czasy, gdy był jednym z nich. Wątpliwości, czy młody trener nie da sobie wejść na głowę, ucichły po tym, gdy na pewien czas wyrzucił z kadry Bosko Balabana, Ivicę Olicia i Darijo Srnę za wypad do nocnego klubu.
Bilić zbudował drużynę, na którą patrzy się z przyjemnością. Nie przesadzał z odmładzaniem składu. Wciąż jest w reprezentacji Dario Simić, jedyny chorwacki piłkarz, który po odzyskaniu niepodległości zagrał we wszystkich wielkich turniejach. Dla Simicia, dzisiaj piłkarza Milanu, Euro 2008 będzie zapewne ostatnim z nich.