Faworyci grają dalej

Awans Porto, Liverpoolu, Olympiakosu, realu i Schalke. Dla Liverpoolu im trudniej, tym lepiej: w meczu o być albo nie być piłkarze Rafaela Beniteza zwyciężyli w Marsylii aż 4:0. W pozostałych meczach również wygrywali ci, którzy mieli wygrać

Publikacja: 12.12.2007 02:07

Faworyci grają dalej

Foto: AFP

Dla Liverpoolu im trudniej, tym lepiej: w meczu o być albo nie być piłkarze Rafaela Beniteza zwyciężyli w Marsylii aż 4:0. W pozostałych meczach również wygrywali ci, którzy mieli wygrać

To stało się już zwyczajem Liverpoolu. Gdy jego piłkarze za plecami mają jedynie ścianę, nie tylko zawsze potrafią się uratować, ale też właśnie wtedy grają najbardziej porywająco.

Nie trzeba wspominać Stambułu 2005, w tym sezonie Ligi Mistrzów dowodów na to dali aż nadto. W ostatnich trzech meczach strzelili 16 bramek, tracąc tylko jedną. Świadomość, że każde potknięcie oznacza koniec szans na awans, nie była dla nich żadnym ciężarem.

W Marsylii uciekli znad przepaści w 11 minut, bo tyle potrzebowali Steven Gerrard i Fernando Torres, by strzelić dwie bramki. Potem zostało tylko czekać, co zrobią piłkarze Olympique, i wykorzystywać ich błędy. – Jestem dumny, że mogę trenować taki zespół. Przygotowałem sobie na ten wieczór plan A i plan B, ale ten drugi nie był mi potrzebny – mówił Rafael Benitez.

Wśród kibiców Liverpoolu, którzy byli z drużyną w Marsylii, znalazł się też jeden, za którym trener Benitez niespecjalnie tęsknił. George Gillet jr., jeden z dwóch amerykańskich właścicieli klubu, przyleciał na mecz swoim prywatnym odrzutowcem.

O konflikcie Beniteza z szefami było ostatnio głośniej niż o wynikach meczów Liverpoolu. W niedzielę po meczu z Manchesterem United trzej panowie mają się spotkać i Amerykanie oczekują wówczas od trenera przeprosin za obraźliwe uwagi (m.in. o tym, że nie wiedzą, czym jest w Europie okienko transferowe), ale jeśli Liverpool będzie grał tak dalej, wszystkie spory pójdą w zapomnienie.

Patrząc na to, co robił w Marsylii Gerrard, trudno zrozumieć, jak reprezentacja Anglii z takim kapitanem mogła nie awansować do mistrzostw Europy. Pomocnik Liverpoolu był wszędzie tam, gdzie potrzebowała go drużyna. To on pokazał kolegom, że szkoda czasu na ostrożność i trzeba od razu ruszyć na rywali.

W 3. minucie wbiegł w pole karne, powinien być przy nim Laurent Bonnart, ale akurat wybrał inne zajęcia, więc sytuację próbował ratować środkowy obrońca Gael Givet. Zrobił wślizg za późno i Liverpool dostał rzut karny. Steve Mandanda obronił strzał Gerrarda, ale dobitki już nie zdążył. Niedługo później wszystko było już jasne. Fernando Torres wpadł między obrońców Olympique, jednym ruchem zmylił dwóch z nich, kolejnym trzeciego i bramkarza. Jak napisał „Guardian”, Liverpool ma już swojego Thierry’ego Henry’ego. Benitez może to sobie teraz wyciąć i pokazać Amerykanom podczas niedzielnego spotkania. Dziesiątki milionów funtów wydane latem na nowych piłkarzy, w tym Torresa, były jednym z powodów zimnej wojny w Liverpoolu.

Trener Marsylii Eric Gerets, były obrońca, patrzył z niedowierzaniem na to, co robili we wtorek jego piłkarze.

– Czasami lepiej nie powiedzieć nic, niż potem żałować – mówił po meczu. Akcja, po której padła trzecia bramka, zaczęła się od fatalnego podania bramkarza Mandandy, a przy czwartym golu żaden z obrońców nie potrafił zatrzymać Ryana Babela.

Liverpool był jedyną drużyną, która cieszyła się we wtorek z awansu na obcym stadionie. W innych meczach to gospodarze spokojnie zrobili swoje. Real wygrał 3:1 z Lazio, a Raul Gonzalez, najskuteczniejszy piłkarz w historii Ligi Mistrzów, zdobył głową swojego gola numer 59. Olympiakos strzelił Werderowi trzy gole, obrona z grającym od początku do końca meczu Michałem Żewłakowem nie straciła gola i klub z Pireusu po raz pierwszy zagra w drugiej rundzie.

Pierwszy raz do wiosny w LM dotrwało również Schalke 04 Gelsenkirchen po zwycięstwie 3:1 nad Rosenborgiem. Zbierający razy z każdej strony trener Mirko Slomka kupił sobie w ten sposób kilka tygodni spokoju, jeśli w Schalke ktoś jeszcze pamięta, co znaczy to słowo.

Jeszcze w dniu meczu z Rosenborgiem w klubie działo się źle. Wczorajszy „Bild” pokazał na zdjęciach trenerowi i działaczom, jak do jednego z najważniejszych spotkań w historii klubu przygotowywali się Mladen Krstajić i Ivan Rakitić. Serbski obrońca i chorwacki pomocnik bawili się po ostatnim meczu ligowym do rana w jednej z dyskotek w Duisburgu. Był z nimi też Jermaine Jones, ale on przynajmniej wiedział, że z powodu kartek z mistrzami Norwegii nie zagra.

Krstajić i Rakitić są w Gelsenkirchen gwiazdami, ale trener wiedział, co ma zrobić. Obaj oglądali zwycięstwo nad Rosenborgiem z trybun i to może nie być koniec kar. Na razie pomoże im euforia po awansie, ale ona może szybko opaść. Z drużyn, które na razie zapewniły sobie awans do drugiej rundy, chyba tylko mecze Celticu (w grupie D, która grała tydzień temu, zapewnił sobie drugie miejsce za Milanem) bywały większą torturą dla widzów niż gra Schalke.

Jeśli dziś uratują się Olympique Lyon i PSV Eindhoven, to jedynym wielkim rozczarowaniem rundy grupowej pozostanie Valencia. Drużyna, która miała walczyć z Chelsea o pierwsze miejsce w grupie, zajęła ostatnie i nie zagra nawet w Pucharze UEFA. Udział w LM zakończyła jak przystało na drużynę, która gole w pucharach strzela ostatnio od święta: bezbramkowym remisem w Londynie.

Lata kłótni i złego zarządzania klubem długo nie miały wielkiego wpływu na wyniki. Teraz mszczą się i w Lidze Mistrzów, i w Primera Division, gdzie Valencia spadła właśnie na siódme miejsce.

Nowy trener Ronald Koeman jest osamotniony w szatni, najstarsi piłkarze nie chcą oddać rządów, choć grają coraz gorzej, a kibice wypisują na murach stadionu, że nikt – od prezesa po zawodników – nie jest godny nosić herbu tego klubu.

Ostatnim trenerem, który odniósł z Valencią sukces, był Rafael Benitez, ale nawet jego, człowieka bez nerwów, ten klub potrafił doprowadzić do łez.

GRUPA B: • Chelsea - Valencia 0:0 • Schalke - Rosenborg 3:1 (3:1). Dla Schalke: G. Asamoah (12), Rafinha (19), K. Kuranyi (36); dla Rosenborga: Y. Kone (23)Końcowa tabela 1. Chelsea 6 12 9-2 – awans2. Schalke 6 8 5-4 – awans3. Rosenborg 6 7 6-104. Valencia 6 5 2-6

GRUPA C: • Olympiakos - Werder 3:0 (1:0). Bramki: I. Stoltidis (12, 74), D. Kovacevic (70) • Real - Lazio 3:1 (3:0). Dla Realu: J. Baptista (13), Raul (15), Robinho (36); dla Lazio - G. Pandev (80). Końcowa tabela 1. Real 6 11 13-9 – awans2. Olympiakos 6 11 11-8 – awans3. Werder 6 6 8-134. Lazio 6 5 8-11

Piłka nożna
"Faraon Manchesteru”. Czy Omar Marmoush uratuje City?
Piłka nożna
Bundesliga. Hit w Leverkusen na remis, Bayern krok bliżej odzyskania tytułu
Piłka nożna
W Korei Północnej reżim zakazuje transmisji meczów trzech klubów Premier League
Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego