Smutny koniec prezesa

Władze PZPN podadzą się do dymisji 14 września, a dzisiejszy prezes nie będzie kandydował w nowych wyborach. W sprawie kar za korupcję nie podjęto żadnej decyzji

Aktualizacja: 14.04.2008 13:37 Publikacja: 14.04.2008 01:16

Michał Listkiewicz

Michał Listkiewicz

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Nie zadecydowano też o przyszłości ligi: po awanturze o jeden z projektów zjazd przerwano, zwołując następny na 11 maja.

Zaczęło się wzniośle. – Należy wam się jedno ważne słowo: przepraszam – powiedział Michał Listkiewicz w mowie otwarcia. – Takiego zjazdu poświęconego korupcji nie powinno w ogóle być, ale niestety jest. Mam nadzieję, że pierwszy i ostatni – tłumaczył i przepraszał dalej. – Za to zdanie o czarnej owcy, najgłupsze jakie mi się kiedykolwiek zdarzyło. Może powiedziałem je z zabiegania, może z nieuwagi. Ale jest też nieprawdą, że nie zrobiliśmy nic w sprawie walki z korupcją. Zrobiliśmy, ale pewnie za mało i za późno.

W takich okolicznościach prezes ogłaszał, że po sobotnim spotkaniu z ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim zarząd zdecydował, że poda się do dymisji 14 września, a zjazd wybierze wówczas nowe władze. Listkiewicz do tych wyborów nie stanie, to jest zapisane w uchwale zarządu. – Dziękuję ministrowi za to spotkanie, czułem podczas niego, że rozmawiamy jak partnerzy, a nie z pistoletem przy głowie, jak to się zdarzało niektórym poprzednikom ministra. Zdecydowaliśmy się przyspieszyć dymisję o trzy miesiące (kadencja władz PZPN mija w grudniu – red.). Wrzesień jest pierwszym możliwym terminem, bo musimy przestrzegać procedur. Trzeba zwołać zjazdy okręgowe, wojewódzkie, wybrać delegatów – zapowiadał.

Świadkowie sobotnich negocjacji z ministrem przekonują, że nie dobito tam żadnego targu na zasadzie: prezes ustąpi, a w zamian rząd nie będzie się sprzeciwiał kandydaturze Listkiewicza do spółki organizującej Euro 2012. Listkiewicz zdradził też plany związku w sprawie walki z korupcją: mianuje wkrótce w porozumieniu z ministrem prokuratora piłkarskiego, oficjalnie nazwanego rzecznikiem dyscyplinarnym związku. Podpisze też umowę z firmą, która pomoże PZPN zbierać ostrzeżenia o niepokojąco wysokich zakładach bukmacherskich na niektóre mecze.

Związek będzie występował z pozwami finansowymi wobec tych osób, które zostaną skazane przez sąd za korupcję, tak jak zrobił to niemiecki DFB w sprawie sędziego Roberta Hoyzera. Kolejną umowę PZPN zawrze z firmą doradczą, by dostać certyfikaty antykorupcyjne ISO.

Problem w tym, że wszystko to pojawiało się już w zapowiedziach przed zjazdem, a on sam miał przede wszystkim nakreślić jakiś plan dla ligi dotyczący korupcyjnej przeszłości: co dalej z karami degradacji, ile zespołów ma grać w ekstraklasie w przyszłym sezonie.

W tej sprawie zjazd nie podjął żadnej decyzji, nie udało się go nawet dokończyć. Przed godz. 18 wysadziła go w powietrze bomba podłożona kilka godzin wcześniej, czyli projekt przedstawiony przez Zbigniewa Lewickiego, delegata z okręgu warmińsko-mazurskiego.

Gdy Lewicki wszedł na trybunę ogłaszać swoją propozycję, mało kto z obserwujących zjazd słuchał go uważnie. Dopiero potem się okazało, że to był błąd. Lewicki został wysłany jako przedstawiciel grupy tzw. baronów, szefów wojewódzkich związków, którzy razem z niektórymi członkami zarządu PZPN w tajemnicy przygotowywali plan reorganizacji ligi na sezon przejściowy.

Plan był szalony: zakładał likwidację ekstraklasy i drugiej ligi. W następnym sezonie miała być utworzona tzw. liga polska, z klubów pierwszo- i drugoligowych oraz prawdopodobnie zwycięzców czterech grup trzeciej ligi. Z takiej ligi wyłączono by zespoły karnie zdegradowane, a pozostałe zostałyby podzielone na dwie grupy po 16 zespołów: w jednej te, które skończyłyby ten sezon na miejscach parzystych, w drugiej – nieparzystych. Potem po osiem najlepszych z jednej i drugiej grupy utworzyłoby przyszłą pierwszą ligę, a liderzy tych grup spotkaliby się w meczu o mistrzostwo Polski.

Zjazd przerwano do 11 maja. Dzień wcześniej kończy grę ekstraklasa

Jak powstawał ten projekt, zdradził potem „Rz” w kuluarach jeden z delegatów z okręgu śląskiego. – Dopracowywano to podczas niedawnej narady w Krośnie. Osoba, która w tym uczestniczyła, mówiła mi, że obradowali jak w bunkrze Hitlera. Zamknięte okna i drzwi, zakryte gazetami. Zebrali głosy większości terenu, chcieli jak najdłużej trzymać to wszystko w tajemnicy. Dlatego jako delegat na zjazd nie dostałem tego projektu do ręki przed obradami. Wstyd – opowiadał.

Projekt miał być znakiem nowego otwarcia, ale przy okazji załatwiał kilka spraw miłych sercom delegatów z terenu: odbierał ligę spółce Ekstraklasa, która w takiej sytuacji nie miałaby czym rządzić, a nie wikłał w te porachunki samych władz PZPN. Michał Listkiewicz podkreśli później, że to nie był projekt związkowy.

Po wystąpieniu Lewickiego nie było nawet dyskusji, bo na mównicę wszedł Jacek Masiota, prawnik Lecha Poznań, i w imieniu dziesięciu klubów Ekstraklasy przedstawił ten plan, o którym w ostatnich dniach było głośno: zmiany systemu kar. Miałby on dotyczyć tylko przewinień popełnionych do końca sezonu 2004 – 2005 i nie obejmować postępowań wszczętych do 15 lipca 2008 r.

Dla wszczętych później miał tworzyć nowy system karania, już bez degradacji: w przypadku dobrowolnego poddania się karze grzywny od 500 do 2 mln i ujemne punkty od 4 do 10. Jeśli nie będzie zgody na karę ani skruchy, wtedy kary rosną: od mln do 4 mln, a ujemne punkty od 10 do 15. Masiota przedstawił to jako wspólny projekt klubów i transmitującej ligowe mecze telewizji Canal Plus, ale powiedział też, że na taki projekt podczas sobotniego spotkania zgodził się zarząd PZPN.

Na odpowiedź nie trzeba było czekać. O głos poprosił członek zarządu Janusz Hańderek i wyjaśnił, że żadnej zgody zarząd nie dawał. Przyjął tylko projekt do wiadomości, członkowie zarządu nie zobowiązali się do głosowania za. Zaczęła się debata na temat tego, czy taka zmiana kar jest moralna, czy nie.

Sylwester Cacek, właściciel Widzewa, przekonywał, że projekt jest cyniczny i chodzi w nim tylko o pieniądze, dlatego Widzew – już zdegradowany karnie – się pod tym planem nie podpisał. Robert Zawłocki z Wydziału Dyscypliny też powiedział, że dyskutowanie nad tymi kilkoma paragrafami nie ma sensu, bo uchwalanie ich jest niemoralne w sytuacji, gdy brakuje ze strony całego PZPN szczerego uderzenia się w piersi za dawne winy.

Potem ogłoszono przerwę na obiad, ale nie tylko. Na nagłe zebranie w jednej z sal hotelu wezwała swoich przedstawicieli spółka Ekstraklasa, w kuluarach trwały narady. Po przerwie zaplanowano głosowanie nad projektami i istniała naprawdę poważna groźba, że plan Lewickiego, który nawet dla wielu delegatów był zagadką, zostanie przyjęty.

Po obiedzie zaczęły się gorączkowe manewry, by do tego nie dopuścić. Najpierw wniosek z sali, żeby nad projektami nie głosować, tylko upoważnić zarząd do ich sprecyzowania. Potem wniosek przeciwny, żeby głosować, bo inaczej delegaci przyznają się, że zjechali do Warszawy na darmo.

Spór rozstrzygnął Listkiewicz, prosząc o nieprzeprowadzanie głosowania, bo oba projekty mają wady prawne i trzeba je poddać ekspertyzom. Niedługo później przegłosowano przerwanie zjazdu i dokończenie go 11 maja, ale obrady kończyły się w atmosferze wielkiej kłótni. – Czy zarząd zwołał ten zjazd tylko po to, żeby się odbył? Przecież oprócz obiadu i noclegu myśmy nic od was nie dostali. Żadnego projektu od zarządu. Jeszcze niedawno w rozmowach z dziennikarzami broniłem związku, ale ten zjazd jest kompromitacją zarządu – krzyczał Arkadiusz Kasznia, delegat z województwa podlaskiego.

Puentę postawił Zbigniew Boniek, który zabrał głos jako jeden z ostatnich. – Bilans tego zjazdu jest taki: odchodzi jeden człowiek, ten dzięki któremu zorganizujemy Euro 2012. A co z pozostałymi członkami zarządu? Będą kandydować we wrześniu? Przecież nie przygotowali na ten zjazd niczego. My mamy pretensję do mediów, że PZPN atakują, a sami jesteśmy sobie winni. Tym zjazdem wbiliśmy sobie samobójczego gola.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

p.wilkowicz@rp.pl

Nie zadecydowano też o przyszłości ligi: po awanturze o jeden z projektów zjazd przerwano, zwołując następny na 11 maja.

Zaczęło się wzniośle. – Należy wam się jedno ważne słowo: przepraszam – powiedział Michał Listkiewicz w mowie otwarcia. – Takiego zjazdu poświęconego korupcji nie powinno w ogóle być, ale niestety jest. Mam nadzieję, że pierwszy i ostatni – tłumaczył i przepraszał dalej. – Za to zdanie o czarnej owcy, najgłupsze jakie mi się kiedykolwiek zdarzyło. Może powiedziałem je z zabiegania, może z nieuwagi. Ale jest też nieprawdą, że nie zrobiliśmy nic w sprawie walki z korupcją. Zrobiliśmy, ale pewnie za mało i za późno.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia pokonała Chelsea, miła niespodzianka w Londynie
Piłka nożna
Liga Konferencji. Jagiellonia się nie poddała, Betis krok od finału we Wrocławiu