Atak Manchesteru zalicza się do najlepszych na świecie. Cristiano Ronaldo w tym sezonie strzelił już 40 goli, Wayne Rooney – 19, Carlos Tevez – o jednego mniej, a cała drużyna aż 73, najwięcej w Premiership.
Manchester nie boi się mierzyć z drużynami, które grają efektowniej, i najczęściej wychodzi z tych konfrontacji zwycięsko. W ćwierćfinale wyeliminował Romę po meczach bez emocji, bo piłkarze Aleksa Fergusona byli o klasę lepsi od rywali. Rundę wcześniej pokazali, że młodej dwójce z Lyonu, Benzemie i Ben-Arfie, do młodych z Old Trafford jeszcze dużo brakuje.
Wczoraj Ferguson wspomniał, że spotkania jego drużyny z Barceloną zawsze były bardzo atrakcyjne dla kibiców. W sezonie 1998/1999 obie drużyny spotkały się w grupie i w obu meczach było 3:3. W 1994 roku Manchester przegrał jednak z Barceloną na wyjeździe aż 0:4.
Ferguson przekonuje jednak, że obecnie ma najlepszą drużynę w historii klubu. Na Ronaldo chrapkę ma pół Europy, mimo zaporowej ceny, a Tevez jest podobno na celowniku Barcelony.
Argentyńczyk Leo Messi, który po kontuzji wchodził na boisko w dwóch ostatnich meczach ligowych, to nadzieja Katalończyków na awans do finału. Eksploatowany ponad miarę, ostatnią kontuzję leczył po tym, gdy Frank Rijkaard wstawił go, ponoć na życzenie sponsorów. Dzisiaj Messi ma wyjść w pierwszym składzie – być może razem z Bojanem Krkiciem, tworząc atak tyle młody, ile nieobliczalny.