Rz: Leo Beenhakker powiedział, że zazdrości panu tego, że od razu powołał pan 23 piłkarzy na mistrzostwa Europy. Jest coś, czego Bilić zazdrości Beenhakkerowi?
Slaven Bilić:
Powołując grupę piłkarzy na Euro, nie czekając na ostateczny termin ich zgłoszenia, chciałem pokazać, jak bardzo im ufam i że jestem absolutnie pewien ich umiejętności. Dobra atmosfera w drużynie jest podstawą, zależało mi na tym, żebyśmy poczuli się jak zespół. Oczywiście wiązało się to z dużym ryzykiem, nie mogłem przecież wykluczyć jakichś kontuzji, dlatego zabrałem do Austrii dwóch piłkarzy więcej, a z kilkoma innymi byłem w stałym kontakcie. Ja Beenhakkerowi zazdroszczę czego innego: tak długiej i udanej kariery. Według mnie jest jednym z najlepszych trenerów na świecie. Odnosił sukcesy w Realu Madryt – to powinno wystarczyć za uzasadnienie.
Pierwszy mecz zagracie z gospodarzami turnieju. Dopiero ostatni z Polską. Myśli pan, że do tego czasu nie zapadną jeszcze rozstrzygnięcia, kto awansuje do fazy pucharowej?
To, że otwieramy turniej, grając z gospodarzami, nie jest dobre, bo przecież Austriacy przygotowują się do turnieju od dawna i zrobią wszystko, by dobrze zaprezentować się przed własną publicznością. Z drugiej strony – wcale nie cieszyłbym się, gdybym zaczynał mistrzostwa od meczu z Niemcami albo Polską. Na początek najfajniej byłoby wysoko wygrać, na przykład z San Marino, ale piłkarze z tego kraju nie przebrnęli przez eliminacje. Spotkanie z waszą reprezentacją to na razie daleka przyszłość, jednak nie sądzę, żeby wszystko było wiadome przed tym meczem i żebyśmy mogli zagrać na luzie. Nasza grupa jest bardzo trudna i wyrównana, a meczów jest bardzo niewiele, trzeba być skoncentrowanym w każdej sekundzie, bo nie będzie czasu na nadrabianie strat.