Nie odbiorą nam Euro 2012

Michał Listkiewicz, prezes PZPN dla „Rz” o tym, dlaczego organizatorzy polsko-ukraińskich mistrzostw mogą spać spokojnie

Aktualizacja: 23.09.2008 14:59 Publikacja: 23.09.2008 01:50

Michał Listkiewicz podobno podjął już decyzję, że nie będzie kandydował w najbliższych wyborach prez

Michał Listkiewicz podobno podjął już decyzję, że nie będzie kandydował w najbliższych wyborach prezesa PZPN. Ale chce o tym oficjalnie powiedzieć dopiero 30 września

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Rz: W czwartek i piątek w Bordeaux Komitet Wykonawczy UEFA ma dyskutować na temat Euro w Polsce i na Ukrainie. Powinniśmy się bać?

Michał Listkiewicz:

Nie widzę powodów. Słyszę coraz częściej alarmistyczne opinie, że komitet zbiera się wyłącznie w sprawie Euro, z podtekstem, że może nam odebrać turniej. To nie tak. Komitet Wykonawczy jest czymś w rodzaju rządu UEFA. Składa się z kilkunastu osób i zbiera raz na kwartał. Spotkanie w Bordeaux było zaplanowane od dawna, a sprawa mistrzostw jest tylko jednym z punktów obrad.

Czy to są ci sami ludzie, którzy przyznali nam prawo organizacji?

Nie ma tylko zmarłego w kwietniu Holendra Mathieu Sprengersa. Członkiem tego organu jest prezes ukraińskiego związku piłkarskiego Hryhoryj Surkis. Ja nie, więc zwykle nie biorę udziału w posiedzeniach komitetu. Tym razem otrzymałem zaproszenie od Michela Platiniego.

Może Platini chce osobiście i oficjalnie poinformować prezesa polskiego związku o odebraniu mistrzostw.

UEFA nie zamierza odbierać mistrzostw ani nam, ani Ukrainie. To będzie rutynowe spotkanie, na które wspólnie z Surkisem opracowaliśmy polsko-ukraińską prezentację stanu przygotowań. Może się okazać, że w ogóle nie będziemy musieli jej przedstawiać. Co kwartał otrzymujemy z UEFA raporty sporządzane na podstawie naszych danych.

To są te słynne już kolorowe flamastry, z czerwonym, symbolizującym najwyższe zagrożenie?

Tak. Czerwony to bardzo duże ryzyko, pomarańczowy – duże ryzyko, zielony – wszystko w porządku. Mówię o tym tak lekko, ponieważ ostatni raport jest lepszy od poprzedniego, co świadczy o postępie prac. Czerwonym kolorem oznaczone są lotniska poza Warszawą i Krakowem oraz bazy pobytowe dla drużyn. Brakuje też hoteli w niektórych miastach. Chodzi głównie o hotele pięciogwiazdkowe, mające dla UEFA szczególne znaczenie, bo są przeznaczone dla oficjeli. Poza tym kolor czerwony nie powinien być powodem do popłochu. On nie dyskwalifikuje przygotowań, mówi jedynie o stanie na dziś, a nie za cztery lata.

Czy pod tym względem sytuacja na Ukrainie jest podobna?

Tam w kolorze czerwonym są lotniska i hotele. Akurat o tym przekonaliśmy się ostatnio przy okazji meczu we Lwowie. Ukraina wyprzedza nas, jeśli chodzi o stadiony i jakość baz pobytowych.

Stadion można zbudować w rok – dwa. Przykład modernizacji lotniska na Okęciu nie daje powodów do optymizmu.

UEFA wydała zgodę na tak zwane terminale tymczasowe. Wystarczy, żeby lotnisko miało odpowiednio długi i dobry pas startowy, a takich w Polsce nie brakuje. Odprawy mogą się odbywać w prowizorycznych hangarach. I to wcale nie jest decyzja podjęta w związku z mniejszymi możliwościami Polski i Ukrainy. Takie samo lotnisko było choćby w Wiedniu. Przyjmowano na nim samoloty czarterowe, a jest to na mistrzostwach Europy około 90 procent całego lotniczego ruchu pasażerskiego. Polska jest też w dobrej sytuacji ze względu na dużą liczbę lotnisk zapasowych, na których samoloty mogą pozostawać na noc. Mamy takie w Modlinie, Dęblinie, Rzeszowie, Bydgoszczy, Łodzi i Zielonej Górze.

To dotyczy czarterów z zagranicy. Polak nie lata z miasta do miasta samolotem.

Z badań UEFA wynika, że podczas ME podstawowym środkiem transportu na Ukrainie będzie samolot, a w Polsce pociąg. Sprawdzono, jak można najszybciej się dostać z Berlina i Wiednia do Warszawy, Gdańska, Poznania i Wrocławia – samolotem, samochodem, autokarem czy koleją. Pociąg okazał się najszybszy. Otrzymaliśmy więc pytania w rodzaju: czy można przyspieszyć przejazd na trasie Poznań – Wrocław i czy pociągi mogą się składać z większej niż obecnie liczby wagonów. To da się zrobić.

Na tydzień przed spotkaniem w Bordeaux Ukraińcy otworzyli nowy stadion w Dniepropietrowsku. My mieliśmy wtedy wkopać pierwszą łopatę na budowie Stadionu Narodowego, ale się nie udało. Czy takie gesty mogą wpłynąć na atmosferę rozmów?

Stadion w Dniepropietrowsku jest rzeczywiście bardzo ładny, przewyższa obiekty w Klagenfurcie czy Zurychu. Co do stanu prac w Warszawie, na UEFA zrobiło wrażenie, że usunięto wreszcie wszelkie formalne przeszkody. Jest zgoda, procedury zakończone, ekolodzy nie protestują. Można robić, a jak można, to wiadomo, że się zrobi. Także Stadion Śląski i Wisły Kraków są wciąż brane pod uwagę jako ewentualne areny turnieju. Zmieniono nawet ich status z rezerwowych na alternatywne. Ale czy i na nich odbędą się mecze, w tym roku się nie dowiemy.

Kiedy zobaczyłem, jak wygląda organizacja meczu Ukraina – Polska we Lwowie, i po spędzeniu pięciu godzin na granicy ukraińsko-polskiej zacząłem poważnie wątpić, czy Ukraina jest w stanie zorganizować mistrzostwa. Moglibyśmy zrobić to sami?

Nawet tak nie myślę. To jest wspólny projekt, a nie mecz, jak we Lwowie. UEFA nie ma podstaw do odbierania organizacji. A na pańskie wątpliwości odpowiem tak. Meczów nie będą organizowali Ukraińcy i Polacy, tylko UEFA. Tak samo dzieje się w Lidze Mistrzów. Martin Kallen, szef komitetu organizacyjnego mistrzostw w Austrii i Szwajcarii, zabrał niedawno żonę, żeby wspólnie objechać Polskę i Ukrainę. Nie poinformował o tym nikogo z PZPN ani z federacji ukraińskiej. Jeździli tylko pociągami, sami kupowali bilety w kasach i rezerwowali hotele. Chcieli się czuć jak zwykli kibice, którzy przyjadą do nas na mistrzostwa. Powiedział później, że ujęła go gościnność Polaków, wszędzie mu się podobało, a zwątpił tylko raz. Kiedy wracając z Ukrainy pociągiem przekraczał granicę, kazano mu wyjść z przedziału, który sprawdzali celnicy. To jeszcze nie byłoby takie dziwne, gdyby nie to, że w korytarzu zobaczył innych celników, rozkręcających sufit wagonu. Poza tym wszystko było w porządku. W roku 2012 takich sytuacji już nie będzie. Rządy obydwu krajów już o to zadbają. O Moskwie też mówiono, że nie podoła organizacji finału Ligi Mistrzów, a wywiązała się z zadania bardzo dobrze.

Czy Michał Listkiewicz będzie kandydował w najbliższych wyborach szefa PZPN? – Termin zgłaszania kandydatur upływa 30 września. Tego dnia lub dzień później poinformuję o swojej decyzji, chociaż ją już podjąłem. Do tej pory oficjalnie zgłosiło się dwóch kandydatów, Grzegorz Lato i Tomasz Jagodziński – mówi „Rz” Listkiewicz.

Wśród kandydatów wymienia się także Zdzisława Kręcinę, Zbigniewa Bońka i Janusza Jesionka. Wybory odbędą się 30 października. Ryszard Czarnecki, deputowany do Parlamentu Europejskiego z listy Samoobrony, poinformował, że rezygnuje z kandydowania na funkcję prezesa PZPN, ponieważ kilka dni temu wstąpił do Prawa i Sprawiedliwości. Minister sportu Mirosław Drzewiecki powiedział wczoraj w Koluszkach, że wygra kilka atrakcyjnych zakładów, bo wie, że prezesem PZPN nie będzie już Michał Listkiewicz.

sts

Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia pokonała Chelsea, miła niespodzianka w Londynie