Iluzje ministra sportu, czyli jak nie było we Włoszech

Spór o PZPN: powoływanie się na włoski precedens przy wprowadzaniu kuratora do związku jest grubym nieporozumieniem

Aktualizacja: 02.10.2008 04:13 Publikacja: 02.10.2008 03:19

Minister Mirosław Drzewiecki powtarza, że FIFA i UEFA nic nam nie zrobią, bo Włosi w podobny sposób wprowadzili komisarza do swojej federacji i nawet im nie pogrożono. Minister rozmija się z rzeczywistością.

We Włoszech rząd w żadnym momencie nie wtrącał się do sprawy, a decyzję o poddaniu związku (FIGC) pod zarząd komisaryczny podjęły wspólnie tamtejszy komitet olimpijski (CONI) i władze federacji. Wszystko zaczęło się, tak jak u nas, od wybuchu afery korupcyjnej. We Włoszech śledczy wpadli na jej trop przy okazji dochodzenia w sprawie słynnego skandalu dopingowego w Juventusie. Uznali, że zebrany materiał (podsłuchy rozmów telefonicznych ludzi włoskiej piłki) nic nie wnosi do ich śledztwa, ale powinien zainteresować związek futbolowy.

W marcu 2006 r. przekazali swoje rewelacje FIGC, a związek zamknął dokumenty w szafie pancernej, licząc, że sprawa przyschnie. Ale ten sam materiał otrzymała prokuratura w Rzymie zajmująca się oszustwami w sporcie. Ktoś życzliwy spowodował przeciek prasowy i 3 maja mleko rozlało się po wszystkich włoskich mediach. Tak wyszła na jaw afera korupcyjna z dyrektorem Juventusu Luciano Moggim w roli głównej. Uwikłani w nią byli również ludzie FIGC i sędziowie.

Związek znalazł się pod pręgierzem i już po pięciu dniach prezes Franco Carraro podał się do dymisji. Zawieszono podejrzanych działaczy i sędziów, a obowiązki prezesa przejął wiceprezes Giancarlo Abete.

Wtedy głos zabrał szef Włoskiego Komitetu Olimpijskiego Gianni Petrucci, któremu mocą prawa podlegają wszystkie związki sportowe. Petrucci uznał, że FIGC nie da sobie rady z aferą i nie powinien być sędzią we własnej sprawie. Spotkał się z Abete i wspólnie podjęli decyzję o poddaniu związku pod zarząd komisaryczny.

Formalnie decyzję o tym i powierzeniu roli komisarza Guido Rossiemu podjął zarząd CONI, czyli jego organ wykonawczy. Związek nie protestował, a jego zarząd sam zawiesił swoją działalność. Rossi powołał trybunał związkowy, który zajął się aferą korupcyjną. Przesłuchał podejrzanych i nałożył sankcje. Poleciały głowy wielu prominentnych działaczy, nowym szefem włoskich sędziów został legendarny Pierluigi Collina, a Juventus spadł do Serie B.

W niecałe 11 miesięcy od powołania komisarza (w międzyczasie Rossiego zastąpił Luca Pancalli) było po sprawie. W kwietniu 2007 r. odbył się zjazd FIGC i prezesem wybrano Abete. Naturalnie proces herszta korupcyjnego syndykatu Luciano Moggiego i jego wspólników przed sądem powszechnym trwa i końca nie widać.

Gołym okiem widać, że wysłanie do PZPN kuratora Roberta Zawłockiego i powołanie Rossiego na komisarza FIGC to dwie zupełnie różne sprawy. We Włoszech pani minister sportu Giovanna Melandri nie wysyłała do FIGC żadnej kontroli i nie organizowała w tej sprawie konferencji prasowych.

Wszystko załatwił komitet olimpijski, i to nie decyzją swego Trybunału Arbitrażowego, ale zarządu. Wprowadzenie zarządu komisarycznego odbyło się w porozumieniu ze związkiem. Dlatego właśnie ani FIFA, ani UEFA do sprawy się nie wtrącały, nie było misji pojednawczych do Zurychu, a włoskie drużyny i kluby spokojnie grały w międzynarodowych rozgrywkach.

Doprawdy trudno zrozumieć na co liczył minister Drzewiecki, przeprowadzając dość grubymi nićmi szyty anschluss PZPN. Przy okazji Trybunał Arbitrażowy PKOl stracił w oczach FIFA i UEFA jakąkolwiek wiarygodność, bo de facto stał się narzędziem w rękach ministra sportu. Szefom PZPN zabrakło odwagi i przyzwoitości, by zachować się tak jak Włosi z FIGC, ale to już zupełnie inna sprawa.

Minister Mirosław Drzewiecki powtarza, że FIFA i UEFA nic nam nie zrobią, bo Włosi w podobny sposób wprowadzili komisarza do swojej federacji i nawet im nie pogrożono. Minister rozmija się z rzeczywistością.

We Włoszech rząd w żadnym momencie nie wtrącał się do sprawy, a decyzję o poddaniu związku (FIGC) pod zarząd komisaryczny podjęły wspólnie tamtejszy komitet olimpijski (CONI) i władze federacji. Wszystko zaczęło się, tak jak u nas, od wybuchu afery korupcyjnej. We Włoszech śledczy wpadli na jej trop przy okazji dochodzenia w sprawie słynnego skandalu dopingowego w Juventusie. Uznali, że zebrany materiał (podsłuchy rozmów telefonicznych ludzi włoskiej piłki) nic nie wnosi do ich śledztwa, ale powinien zainteresować związek futbolowy.

Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką