Najnowsza - ale niejedyna w ostatnich miesiącach - niemiecka wojna na słowa wybuchła w obronie ciemiężonego w reprezentacji Torstena Fringsa. Ciemięzcą jest trener Joachim Löw, a jego perfidia polega na tym, że w dwóch ostatnich meczach zrobił z Fringsa rezerwowego, nie pytając wcześniej, czy pomocnik Werderu Brema ma na to ochotę. To bardzo rozzłościło Michaela Ballacka, kapitana kadry, który od dawna uważa, że lepszej pary pomocników niż Ballack-Frings nie da się w Niemczech znaleźć. I jest mniej ważne, że bez Fringsa reprezentacja pokonała Portugalię w ćwierćfinale Euro 2008 oraz Rosję i Walię w ostatnich meczach eliminacji MŚ. Frings i Ballack po prostu powinni grać razem i już. Znają się jeszcze z kadry młodzieżowej, oni rządzili w ostatnich latach w szatni reprezentacji i na boisku.
Frings straszy, że jak ma być rezerwowym to być może w ogóle zrezygnuje z gry w kadrze. Deklaracja wojenna Ballacka ukazała się dwa dni temu we "Frankfurter Allgemeine Zeitung". W wywiadzie kapitan kadry wypomniał Löwowi, że w kadrze nie szanuje się weteranów. Fringsa trener skazał na walkę o miejsce w składzie ("i mam niedobre przeczucie, że on tej walki nie może wygrać"), nie bronił wystarczająco mocno przed krytykami Miroslava Klose, a i wobec swojego kapitana nie zawsze bywa fair. Nie wysłał mu np. życzeń szybkiego powrotu do zdrowia po ubiegłotygodniowym zabiegu (Ballack miał problemy z obiema stopami), choć zrobił to nawet Jose Mourinho, były trener Niemca w Chelsea. Wcześniej Löw stanął po stronie menedżera kadry Olivera Bierhoffa, gdy Ballack pokłócił się z nim po finale mistrzostw Europy.
[srodtytul]Nie idźmy tą drogą [/srodtytul]
Kapitan poszedł jeszcze dalej. Wziął w obronę również Kevina Kuranyiego, który w przerwie meczu z Rosją uciekł ze zgrupowania kadry do domu, bo obraził się, że zamiast grać, trafił na trybuny. "To co zrobił jest nie do przyjęcia, ale mogę zrozumieć jak się czuł" - mówi Ballack. Przypomniał też, że za czasów gdy Löw był asystentem Jürgena Klinsmanna, w podobnej sytuacji jak Frings znalazł się bramkarz Oliver Kahn, były przywódca kadry zdegradowany do roli zastępcy Jensa Lehmanna. Ballack radzi, by trener nie szedł tą drogą, hierarchia w drużynie nie może stać na głowie. Oskarżeń wystarczyłoby na kilka wywiadów. Wokół kadry zawrzało.
Dopóki dąsał się Kuranyi, lekkoduch chodzący swoimi drogami, można to było lekceważyć. Teraz przeciw sobie stanęli trzej panowie, z którymi lepiej nie zadzierać. Ballack, najwyższy słup reklamowy w niemieckim futbolu, od lat straszy rywali swoim zimnym spojrzeniem. Torsten Frings to - zarówno jeśli chodzi o styl gry jak i charakter - jego kopia, tylko trochę mniej udana. Ma przezwisko "Der Lutscher", co można swobodnie przetłumaczyć jako "ćwok", "frajer". Przydomek mylący, zwłaszcza gdy się przypomni, skąd się wziął. "Czego chcesz, ćwoku?" - krzyczał kilkanaście lat temu w szatni Werderu młody Frings do Andreasa Herzoga, wówczas kapitana, gdy Austriak zaczął miotać w stronę kolegów przekleństwa w wiedeńskiej gwarze. Niezłe referencje jak na kogoś, kto dziś domaga się od młodszych kolegów szacunku.