Reklama
Rozwiń

Ballack broni, Ballack radzi, czyli co gryzie Niemców

Wirus FC Hollywood znów zaatakował, ale tym razem nie Bayern Monachium, tylko niemiecką reprezentację. Suma wszystkich egoizmów już rozsadziła ławkę rezerwowych, a teraz dobiera się do samej drużyny

Aktualizacja: 25.10.2008 06:02 Publikacja: 24.10.2008 13:29

Michael Ballack

Michael Ballack

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Najnowsza - ale niejedyna w ostatnich miesiącach - niemiecka wojna na słowa wybuchła w obronie ciemiężonego w reprezentacji Torstena Fringsa. Ciemięzcą jest trener Joachim Löw, a jego perfidia polega na tym, że w dwóch ostatnich meczach zrobił z Fringsa rezerwowego, nie pytając wcześniej, czy pomocnik Werderu Brema ma na to ochotę. To bardzo rozzłościło Michaela Ballacka, kapitana kadry, który od dawna uważa, że lepszej pary pomocników niż Ballack-Frings nie da się w Niemczech znaleźć. I jest mniej ważne, że bez Fringsa reprezentacja pokonała Portugalię w ćwierćfinale Euro 2008 oraz Rosję i Walię w ostatnich meczach eliminacji MŚ. Frings i Ballack po prostu powinni grać razem i już. Znają się jeszcze z kadry młodzieżowej, oni rządzili w ostatnich latach w szatni reprezentacji i na boisku.

Frings straszy, że jak ma być rezerwowym to być może w ogóle zrezygnuje z gry w kadrze. Deklaracja wojenna Ballacka ukazała się dwa dni temu we "Frankfurter Allgemeine Zeitung". W wywiadzie kapitan kadry wypomniał Löwowi, że w kadrze nie szanuje się weteranów. Fringsa trener skazał na walkę o miejsce w składzie ("i mam niedobre przeczucie, że on tej walki nie może wygrać"), nie bronił wystarczająco mocno przed krytykami Miroslava Klose, a i wobec swojego kapitana nie zawsze bywa fair. Nie wysłał mu np. życzeń szybkiego powrotu do zdrowia po ubiegłotygodniowym zabiegu (Ballack miał problemy z obiema stopami), choć zrobił to nawet Jose Mourinho, były trener Niemca w Chelsea. Wcześniej Löw stanął po stronie menedżera kadry Olivera Bierhoffa, gdy Ballack pokłócił się z nim po finale mistrzostw Europy.

[srodtytul]Nie idźmy tą drogą [/srodtytul]

Kapitan poszedł jeszcze dalej. Wziął w obronę również Kevina Kuranyiego, który w przerwie meczu z Rosją uciekł ze zgrupowania kadry do domu, bo obraził się, że zamiast grać, trafił na trybuny. "To co zrobił jest nie do przyjęcia, ale mogę zrozumieć jak się czuł" - mówi Ballack. Przypomniał też, że za czasów gdy Löw był asystentem Jürgena Klinsmanna, w podobnej sytuacji jak Frings znalazł się bramkarz Oliver Kahn, były przywódca kadry zdegradowany do roli zastępcy Jensa Lehmanna. Ballack radzi, by trener nie szedł tą drogą, hierarchia w drużynie nie może stać na głowie. Oskarżeń wystarczyłoby na kilka wywiadów. Wokół kadry zawrzało.

Dopóki dąsał się Kuranyi, lekkoduch chodzący swoimi drogami, można to było lekceważyć. Teraz przeciw sobie stanęli trzej panowie, z którymi lepiej nie zadzierać. Ballack, najwyższy słup reklamowy w niemieckim futbolu, od lat straszy rywali swoim zimnym spojrzeniem. Torsten Frings to - zarówno jeśli chodzi o styl gry jak i charakter - jego kopia, tylko trochę mniej udana. Ma przezwisko "Der Lutscher", co można swobodnie przetłumaczyć jako "ćwok", "frajer". Przydomek mylący, zwłaszcza gdy się przypomni, skąd się wziął. "Czego chcesz, ćwoku?" - krzyczał kilkanaście lat temu w szatni Werderu młody Frings do Andreasa Herzoga, wówczas kapitana, gdy Austriak zaczął miotać w stronę kolegów przekleństwa w wiedeńskiej gwarze. Niezłe referencje jak na kogoś, kto dziś domaga się od młodszych kolegów szacunku.

[srodtytul]Kapitan podaje nogę[/srodtytul]

Ale trafiły kosy na kamień. Ballack i Frings nie najlepiej wybrali czas - Niemcy są wicemistrzami Europy, prowadzą w grupie eliminacyjnej MŚ, więc trudno powiedzieć, że drużynie nie idzie - ale jeszcze gorzej wybrali przeciwnika. Po drugiej stronie stoi trener uwielbiany przez Niemców, "miły pan Löw", o którym mówi się na kolanach, albo wcale. Löw to dyplomata, z gatunku tych potrafiących powiedzieć "wynocha" w taki sposób, że delikwent już cieszy się na czekającą go podróż. Podczas mistrzostw Europy jeden z doradców niemieckiego związku piłkarskiego (DFB) Bernhard Peters pozwolił sobie na krytykę trenera, zresztą dość łagodną. Löw nie wdawał się w pyskówki, powiedział tylko, że czuje się dotknięty nielojalnością. Wkrótce po Euro DFB zerwał współpracę z Petersem. Teraz pierwsza reakcja była podobna, co źle wróży Ballackowi i Fringsowi. Trener przyznał, że jest zadziwiony wywiadem kapitana i wezwał go na rozmowę do Niemiec. Ballack odpowiedział, że on chętnie porozmawia, nawet się cieszy, że Löw znów szuka dialogu z nim. Ale jest jeden problem: jeśli trener chce pogadać, to niech najpierw DFB ustali z Chelsea jakiś termin, wtedy Ballack będzie do dyspozycji. Krótko mówiąc, kapitan na zgodę wyciągnął do trenera nogę. Mimo to do pierwszej rozmowy już doszło: wczoraj wieczorem, przez telefon. Ballack i Löw umówili się na dłuższą dyskusję w Niemczech.

Frings za to idzie na całość. Po środowym meczu Werderu w Lidze Mistrzów z Panathinaikosem wyszedł z szatni w Atenach bawiąc się telefonem komórkowym i pokazując coś na jego ekranie puścił oko do dziennikarzy. "Selekcjoner już pogratulował mi remisu z Panathinaikosem" - powiedział drwiącym głosem. Jak tłumaczy, i tak nie gra w kadrze, więc co ma do stracenia. Chyba rzeczywiście niewiele, bo najprawdopodobniej do drużyny już nie wróci. Musiałby przeprosić i obiecać poprawę, a na to się nie zanosi.

[srodtytul]Wszyscy za Löwem[/srodtytul]

Dla Niemców ważniejsze jest, co zrobi Ballack ich najlepszy od lat piłkarz. Może kapitan ma trochę racji - zawsze lepiej, gdy trener porozmawia z piłkarzem, którego odsuwa od składu, niż zsyła go na ławkę w milczeniu - ale to trochę zbyt mało, by rozpętywać wojnę, do tego w fatalnym stylu. Zwłaszcza, że Ballack nie jest tu bezstronny, bo wkrótce sam może się znaleźć w takiej sytuacji jak niedawno Frings. Niektórzy twierdzą, że to strach o własną pozycję w drużynie był prawdziwym powodem tego ataku. Tak czy owak, polowanie na muchy w nosie już się w DFB zaczęło i jeśli nie będzie przeprosin, to Ballack zapewne straci opaskę kapitana, a kto wie czy nie zostanie wyrzucony razem z Fringsem. Po stronie Löwa stanęli wszyscy święci niemieckiej piłki: szef DFB Theo Zwanziger, Franz Beckenbauer, dyrektor sportowy związku Matthias Sammer. Karl-Heinz Rummennige domaga się od Ballacka przeproszenia trenera, nawet Lothar Matthäus nie chciał być oryginalny i zdecydowanie poparł Löwa.

Jedne przeprosiny Ballack ma już za sobą: zainscenizowane pojednanie z Bierhoffem. Szopka się odbyła, ale obaj dalej się nie znoszą. Ballacka irytuje wszechwładza Bierhoffa w kadrze i jego marketingowe dziwactwa: ogłaszanie powołań na górskich szczytach, pseudomotywacyjne slogany porozwieszane w szatni. W tle wojny o Fringsa ten stary konflikt jest dobrze widoczny. Już 19 listopada Niemcy grają w Berlinie towarzyski mecz z Anglią, więc ciąg dalszy musi szybko nastąpić.

Najnowsza - ale niejedyna w ostatnich miesiącach - niemiecka wojna na słowa wybuchła w obronie ciemiężonego w reprezentacji Torstena Fringsa. Ciemięzcą jest trener Joachim Löw, a jego perfidia polega na tym, że w dwóch ostatnich meczach zrobił z Fringsa rezerwowego, nie pytając wcześniej, czy pomocnik Werderu Brema ma na to ochotę. To bardzo rozzłościło Michaela Ballacka, kapitana kadry, który od dawna uważa, że lepszej pary pomocników niż Ballack-Frings nie da się w Niemczech znaleźć. I jest mniej ważne, że bez Fringsa reprezentacja pokonała Portugalię w ćwierćfinale Euro 2008 oraz Rosję i Walię w ostatnich meczach eliminacji MŚ. Frings i Ballack po prostu powinni grać razem i już. Znają się jeszcze z kadry młodzieżowej, oni rządzili w ostatnich latach w szatni reprezentacji i na boisku.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku