Historycy spierają się o genezę piłki tłustego wtorku. Wiąże się ją często ze starożytnym rzymskim świętem Dies Mercuri, które wniknęło w tradycję chrześcijańską i we Francji znane było jako Mardi Gras. Faktem jest, że w grze brały udział całe miasta, trwała ona niejednokrotnie cały dzień, a ciężkie kontuzje nie były rzadkością, zdarzały się nawet przypadki śmiertelne. Gra jest do dzisiaj kultywowana w Anglii w mieście Ashbourne w hrabstwie Derbyshire.

Jedna z legend głosi, że w 217 r. n.e. ludność miasta Derventio (dzis. Derby) odparła atak kohorty rzymskiej, a dla uczczenia zwycięstwa kopano ściętą głowę dowódcy rzymskich legionistów. Inna opisuje podobne zdarzenie, tyle że historia ta miała się zdarzyć nie w starożytności, lecz w czasach średniowiecza, podczas najazdu wikingów na Wyspy Brytyjskie. Oddział Skandynawów został pobity w mieście Kingston nad Tamizą, a zwycięscy Anglicy grali w piłkę głową wodza pokonanych. Nie musimy się specjalnie oburzać na tak barbarzyńskie początki tego zwyczaju. Gra w piłkę ludzką głową występowała w wielu cywilizacjach, a sytuację taką opisał nawet Henryk Sienkiewicz w „Ogniem i mieczem”, kiedy to Kozacy kopali głowę starego Barabasza, pułkownika ruskiego służącego w polskim wojsku.

Tak wyglądają legendy. Nie zgadza się z nimi brytyjski badacz dziejów piłki nożnej Francis Peabody Magoun, według którego piłka ostatkowa nie wywodzi się ani ze starożytności, ani z pogańskich zwyczajów celtyckich. Pierwsza wzmianka o tym zwyczaju pochodzi z 1533 r. XVII-wieczny kronikarz napisał, że burmistrz miasta Chester Henry Gee wykonał pierwszy rzut, jednocześnie początek gry oznajmiło bicie dzwonów. Zwyczaj zyskiwał coraz większą popularność i przejmowały go kolejne miasta, mimo różnych aktów prawnych zakazujących gry. Futbol tłustowtorkowy stał się tak powszechny, że w niektórych brytyjskich miastach ostatni dzień karnawału i pierwszy wielkiego postu zaczęto określać jako Ball Day (dzień piłki).

Zasady piłki tłustego wtorku nie były w żaden sposób skodyfikowane, każde miasto wykształciło swój konkretny styl. Pierwszym problemem było oczywiście to, kto ma dostarczyć piłkę niezbędną do gry (na szczęście ludzka głowa nie wchodziła już w rachubę). Często był to mieszkaniec miasta, który w zamian za inne przywileje zobowiązywał się corocznie dostarczać piłkę na mecz. Bywało, że obowiązek ten przechodził z ojca na syna. W niektórych miejscowościach futbol ostatkowy był domeną konkretnego cechu, a piłkę przynosił jego członek, który w ciągu minionego roku opuścił stan kawalerski - dzięki temu nie musiał płacić podatku od ożenku. Jeśli przez rok nikt się nie ożenił, używano piłki z lat poprzednich.

Miastem szczególnie znanym z tradycji Shrovetide Football jest Derby. Pierwsza wzmianka o tym zwyczaju pochodzi z 1746 r. i jest to obwieszczenie burmistrza Humphreya Bootha w lokalnej gazecie „Derby Mercury”, w którym bezwzględnie zabrania on grania w piłkę w mieście. Panowała wówczas zaraza wśród rogatego bydła, a cudzoziemcy przyjeżdżający specjalnie na tę okazję do miasta mogli przenosić zarazki. Bardziej prozaicznym powodem były wybite szyby, widoczne pamiątki po piłce tłustego wtorku.