Refren weekendu w Czechach składał się z dwóch słów: „Rada ven!” (odejdź, wynocha). Zaczęli kibice na stadionie w Słowenii, a potem ich wezwania do dymisji Petra Rady powtarzały gazety i portale internetowe.
Czesi zdobyli punkt w meczu z rywalem, który niczego nie oddaje za darmo, ale zanudzili widzów, pokazując, że bez kontuzjowanego Tomasa Rosicky’ego są drużyną bezzębną i przewidywalną. „Brzydkie i tchórzliwe Czechy remisują ze Słowenią” – napisał „Tyden”, a komentatorzy wyliczali: nie było ani jednej mądrej akcji w ataku, żadnej prawdziwej szansy na zdobycie gola, podczas gdy rywale mieli aż trzy. Milan Baros raz trafił w słupek, raz strzelił nad poprzeczką, ale w dobrych sytuacjach znalazł się przypadkiem, a nie dzięki kolegom.
Krótko mówiąc: u trenera Rady bez zmian. W eliminacjach mundialu jego drużyna zdobyła tylko pięć goli, z czego trzy w meczu z San Marino i jednego w przegranym spotkaniu z Polską. To, że Czesi w ogóle liczą się jeszcze w walce, zawdzięczają tylko losowaniu. W żadnej grupie eliminacyjnej poziom nie jest tak wyrównany i niestety jest to równanie w dół.
Słoweńcy u siebie grali z kontrataku i byli o centymetry od zwycięstwa. O tyle pomylił się Zlatko Dedić, gdy po najgroźniejszej akcji meczu i podaniu od Milivoje Novakovicia miał przed sobą tylko Petra Cecha. Strzelił obok słupka i grupowi rywale kolejny raz podali pomocną dłoń piłkarzom Leo Beenhakkera.
W środę Słoweńcy będą kontratakować w Belfaście, a Czesi zmierzą się ze Słowacją, która w sobotę grała towarzysko na Wembley i przegrała 0: 4, popełniając mnóstwo błędów w obronie, zwłaszcza przy stałych fragmentach. David Beckham wszedł w drugiej połowie i wyprzedził Bobby’ego Moore’a na liście piłkarzy, którzy zagrali dla Anglii najwięcej meczów. Ma ich teraz 109, wyżej na liście jest już tylko Peter Shilton (125).