Mecz (ostatni na stadionie Tehelne Pole przed jego zburzeniem i wybudowaniem nowego) cieszył się niezwykłym zainteresowaniem. Słowacy mają duże szanse na awans, a przecież nigdy nie brali udziału ani w mistrzostwach świata, ani nawet Europy.
Czesi, którzy pod tym względem biją swoich sąsiadów na głowę, znaleźli się natomiast w wyjątkowo trudnej sytuacji. W dodatku przystępowali do rewanżu po niezwykle bolesnej porażce ze Słowacją wiosną w Pradze. Na trybunach siedzieli obok siebie nawet ministrowie spraw zagranicznych obydwu krajów, ale na boisku nikt nie myślał o dyplomacji. Bramki padły w drugiej połowie. Gospodarze dwa razy zdobywali prowadzenie i dwukrotnie je tracili. Najpierw trafił Stanisław Sestak po podaniu Roberta Vittka. Wyrównał Daniel Pudil w sytuacji sam na sam z Janem Muchą (Legia).
Na kilkanaście minut przed końcem mogło być po meczu. Jaroslav Plasil sfaulował Radoslava Zabavnika i Marek Hamsik strzelił bramkę dla gospodarzy z karnego. Hamsik jest zawodnikiem Napoli i największą nadzieją słowackiego futbolu, ale czasami ponosi go młodość. Kiedy po golu uszczęśliwiony przeskoczył przez reklamy i podbiegł do kibiców, sędzia ukarał go kartką. Po dwóch minutach dostał drugą za faul i wyleciał z boiska.
Czesi wykorzystali przewagę jednego gracza i w końcówce, po rzucie rożnym, Milan Baros wyrównał. Jeden punkt to jednak za mało, by Czesi spokojnie myśleli nawet o drugim miejscu w grupie. Są za Polską, w dodatku Jan Koller powiedział, że jego czas w reprezentacji minął i już do niej nie wróci. Tomas Rosicky ma wrócić, ale na razie wciąż nie może dojść do siebie po kontuzji. Polska zmierzy się z Czechami 10 października w Pradze.
Nasz najbliższy przeciwnik Słowenia w towarzyskim meczu na Wembley uległa Anglii 1:2. Bramkę dla Słowenii w 85. min strzelił głową Zlatan Ljubijankić z belgijskiego Gentu.