Hiszpanie to szczęśliwy naród. Mają reprezentację, która zdobywa mistrzostwo Europy i wygrywa wszystkie mecze w eliminacjach mistrzostw świata w stylu nieosiągalnym dla większości rywali. Mają też najsilniejszą – obok angielskiej – ligę świata i kluby, które rozpalają wyobraźnię kibiców na całym świecie.
Jednym z nich jest Barcelona. Piłkarze Josepa Guardioli biją kolejne rekordy (jeśli pokonają Valencię, zanotują najlepszy start w historii klubu), a atmosfera w szatni jest znakomita. Pokazali, że słowo „solidarność” nie jest im obce, stając w obronie Leo Messiego, krytykowanego za występy w reprezentacji Argentyny. – Wszyscy chcą, żeby grał tak samo w Barcelonie i kadrze. To błąd, ponieważ to dwie zupełnie inne drużyny. W reprezentacji Messi znajduje się pod większą presją – powiedział dziennikowi „El Mundo Deportivo” Dani Alves, a Zlatan Ibrahimovic, który mundial w RPA obejrzy w telewizji, dodaje, że Szwecja przyjęłaby Messiego z otwartymi rękami.
W hiszpańskich mediach co chwilę pojawiają się informacje na temat stanu zdrowia kontuzjowanego napastnika Valencii Davida Villi. Lekarze robią wszystko, by lider klasyfikacji strzelców w sobotę wybiegł na boisko. – Oczywiście wolelibyśmy, żeby nie grał, ale dla widowiska byłoby lepiej, gdyby wystąpił – przyznał pomocnik Barcelony Sergio Busquets.
Specjalistami od głośnych transferów był tego lata Real, zima może należeć do Barcelony. O powrocie do Hiszpanii i grze u boku gwiazd Guardioli marzy Robinho.
– Teraz mogę robić to jedynie na PlayStation – żartuje Brazylijczyk, który trzy lata spędził w Realu, a rok temu przyjął ofertę szejków z Manchesteru City i przeprowadził się na Wyspy.