Akcję w 18. minucie towarzyskiego meczu z Kanadą zaczął na lewym skrzydle Ludovic Obraniak. Dośrodkował do Kamila Kosowskiego a ten odegrał głową do młodego zawodnika Legii Warszawa Macieja Rybusa. Ten przyjął piłkę i oddał celny strzał z trudnej pozycji.
Bramka wyraźnie ożywiła Polaków. Po pięciu minutach Rybus oddał kolejny groźny strzał - tym razem obok bramki.
Dośrodkowanie Obraniaka z rzutu wolnego omal nie zakończyło się bramką w 29. minucie. Piłka trafiła na głowę Roberta Lewandowskiego, który po raz drugi pokonał kanadyjskiego bramkarza. Sędzia odgwizdał jednak spalonego.
W 32. minucie po błędzie Jakuba Rzeźniczaka Kanadyjczycy byli bliscy wyrównania, sytuację uratował bramkarz Polski - Tomasz Kuszczak. Tuż przed końcem pierwszej połowy Polacy mogli podwyższyć wynik. Prostopadłe podanie Sławomira Peszki trafiło do Lewandowskiego, zawodnik Lecha minimalnie chybił. Do szatni Kanadyjczycy schodzili w nie najlepszych nastrojach.
W drugiej połowie Polacy mieli wiele okazji do zdobycia bramki. Zabrakło jednak skuteczności. Bardzo aktywny był Obraniak. W 72. minucie jego strzał z rzutu wolnego z trudem wybronił bramkarz, trzy minuty później po jego dośrodkowaniu bliski pokonania Larsa Hirschfelda był Michał Żewłakow. Minutę przed końcem regulaminowego czasu gry w słupek trafił Patryk Małecki. Sędzia doliczył jeszcze dwie minuty, ale wynik nie uległ zmianie.