Inter nie pozwala fruwać

Inter złapał Barcelonę w uścisk, wygrał 3:1 i jest blisko finału. Rewanże za tydzień, ale przed Katalończykami trudne zadanie. Dziś Bayern – Lyon

Aktualizacja: 21.04.2010 12:46 Publikacja: 21.04.2010 04:43

W jedności siła: Wesley Sneijder (pierwszy z prawej), Thiago Motta (w środku) i Goran Pandev świętuj

W jedności siła: Wesley Sneijder (pierwszy z prawej), Thiago Motta (w środku) i Goran Pandev świętują gola Diego Milito na 3:1

Foto: AFP

Dawno nikt tak Barcelony nie poobijał. Nikt w tym sezonie nie strzelił jej trzech bramek w jednym meczu. Nie przegrała w europejskich pucharach na wyjeździe od blisko dwóch lat, gdy w Krakowie pokonała ją Wisła. Nikt nie wygrał z nią różnicą więcej niż jednej bramki, od kiedy na ławce siedzi Pep Guardiola. Ale jeśli już gdzieś to wszystko miało się stać, to właśnie Mediolan był najbardziej oczywistym miejscem.

Tu jest trener, który jak żaden inny potrafi brać pod lupę słabości rywala, i drużyna lepsza z tygodnia na tydzień. Zupełnie nieporównywalna z tą, która nie poradziła sobie z Barceloną w jesiennych meczach grupowych.

[srodtytul]Dyrygent bez orkiestry[/srodtytul]

Wczoraj z Barcy, do której Europa wzdycha od kilkunastu miesięcy, została tylko przewaga w posiadaniu piłki i Pedro, napastnik-instynkt. On swojego gola strzelił, dał prowadzenie 1:0 po rajdzie i podaniu Maxwella. Ale ta bramka była krótkim przerywnikiem w pokazie mocy Jose Mourinho i jego żołnierzy.

Co z tego, że Barcelona miała piłkę, gdy nie potrafiła z nią odfrunąć. Była ospała, delikatna, a przecież to wcale nie jest drużyna, która wygrywa tylko czystym pięknem. Ona ma muskuły i zwykle potrafi ich użyć. Wczoraj nie potrafiła. Inter robił wszystko szybciej i mocniej, bardziej niż Barcelona był drużyną. Xavi, ściśnięty na niewielkiej przestrzeni, którą mu zostawiono, był dyrygentem bez orkiestry. Leo Messi miał chęci, ale nie miał piłki. O Zlatanie słuch zaginął. Dani Alves ani nie atakował, ani nie bronił. Nie wszystko da się wytłumaczyć długą autobusową podróżą do Mediolanu.

Nawet gdy w ostatnich minutach przewaga gości była przygniatająca, ich monolog nie skończył się żadnym golem. Strzał Messiego z rzutu wolnego obronił Julio Cesar, a uderzenie Pique z kilku metrów wybił Lucio. By awansować do finału, obrońca tytułu musi za tydzień wygrać 2:0 albo wyżej. I radzić sobie bez Carlesa Puyola, który będzie zawieszony po żółtej kartce w pierwszym meczu.

A najbardziej irytująca musi być dla Barcelony świadomość, że piłkarzy, którzy ją wczoraj gnębili albo sama dla Interu wychowała, albo ich mu zafundowała. Thiago Motta, który zatrzymywał Messiego, to jak on dziecko akademii La Masia, ale bardziej niesforne i z czasem tak irytujące, że trzeba je było wysłać w świat. Tak jak Samuela Eto’o, który strzelał dla Barcelony gole w dwóch finałach Ligi Mistrzów, ale musiał odejść ostatniego lata, by szatnia nie była zatruta żółcią i by do Katalonii mógł przejść Zlatan Ibrahimović. Razem z Eto’o pojechało wtedy do Mediolanu 46 mln euro, bardzo mądrze potem przez Inter wydane, choćby na Wesleya Sneijdera, który na gola Pedro z 19. minuty odpowiedział wyrównującym w 30.

Podawał przy tej bramce Diego Milito, monstrum w ataku Interu. Obrońca, pomocnik i napastnik w jednym. On też asystował przy drugim golu, gdy Maicon jakimś cudem utrzymał się na nogach w polu karnym Barcelony i wykorzystał niezdecydowanie Seydou Keity. Trzeci gol, zdobyty głową przez Milito, nie powinien być uznany. Eto’o pięknie dośrodkował z prawej strony pola karnego, najniższy w Interze Sneijder sięgnął piłki głową, ale gdy podawał do Milito, ten stał na spalonym. Inna sprawa, że w pierwszej połowie sędzia zobaczył nieistniejącego spalonego, gdy Argentyńczyk biegł sam z piłką na bramkę.

[srodtytul]Lyon z cienia[/srodtytul]

Dziś o 20.45 Bayern gra z Lyonem (transmisja w Polsacie i nSporcie, rewanż 27 kwietnia). To teoretycznie gorsza para półfinałowa, jednak lista drużyn, które nie doceniły w tym sezonie ich możliwości, jest imponująca: m.in. Juventus Turyn, Manchester United, Real Madryt. Bayern Louisa van Gaala jest automatem do zwyciężania i zachwycania, a Arjena Robbena można oglądać bez końca. Olympique atakuje z cienia. Wcześniej był królem francuskiego podwórka, a LM podbić nie potrafił. Teraz jest odwrotnie.

[ramka][srodtytul]Inter Mediolan – FC Barcelona 3:1 (1:1) [/srodtytul]

[b]Bramki:[/b] dla Interu - W. Sneijder (30), Maicon (48), D. Milito (61); dla Barcelony - Pedro (19). Sędziował O. Benquerenca (Portugalia).

Widzów 79 tys.

[b]Inter:[/b] Julio Cesar - Maicon (73, Chivu), Samuel, Lucio, Zanetti - Motta, Cambiasso, Sneijder - Eto’o, Milito (75, Balotelli), Pandev (56, Stanković).

[b]Barcelona:[/b] Valdes - Dani Alves, Puyol, Pique, Maxwell - Xavi, Busquets, Keita- Messi, Ibrahimović (62, Abidal), Pedro. Rewanż 28 kwietnia.[/ramka]

Dawno nikt tak Barcelony nie poobijał. Nikt w tym sezonie nie strzelił jej trzech bramek w jednym meczu. Nie przegrała w europejskich pucharach na wyjeździe od blisko dwóch lat, gdy w Krakowie pokonała ją Wisła. Nikt nie wygrał z nią różnicą więcej niż jednej bramki, od kiedy na ławce siedzi Pep Guardiola. Ale jeśli już gdzieś to wszystko miało się stać, to właśnie Mediolan był najbardziej oczywistym miejscem.

Pozostało 90% artykułu
Piłka nożna
Real naciska na Barcelonę. Teraz powalczy o przetrwanie w Lidze Mistrzów
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Robert Lewandowski strzela, ale Barcelona gubi punkty. Zadyszka czy już kryzys?
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości