Europa odjeżdża

Lech Poznań po raz drugi przegrał ze Spartą Praga 0:1 i odpadł z rozgrywek. Czesi walczą o Ligę Mistrzów, dla Lecha zostaje Liga Europejska

Aktualizacja: 05.08.2010 10:18 Publikacja: 05.08.2010 02:42

Sławomir Peszko (z piłką) starał się, dwukrotnie wbiegł w pole karne rywali, ale żadnej z tych okazj

Sławomir Peszko (z piłką) starał się, dwukrotnie wbiegł w pole karne rywali, ale żadnej z tych okazji nie wykorzystał

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Po pierwszym spotkaniu można było mieć powody do optymizmu. W Pradze mistrzowie Polski wprawdzie przegrali, ale jedyną bramkę stracili dość przypadkowo. Wtedy już w piątej minucie świetny strzał głową Manuela Arboledy obronił bramkarz Jaromir Blazek. Teraz sytuacja niemal się powtórzyła. Po rzucie wolnym Siergieja Kriwca naciskany przez Arboledę jeden z obrońców Sparty strzelił głową w słupek własnej bramki. [wyimek][b]Weź udział w konkursie - [link=http://www.facebook.com/pages/Sport-rppl/144862655528851" "target=_blank]przejdź do naszego profilu na Facebooku[/link][/b] [/wyimek]

Różnica polegała na tym, że o ile w Pradze poznaniacy „poszli za ciosem” i osiągnęli przewagę, to w Poznaniu dali sobie narzucić styl gości. To Sparta częściej miała piłkę, łatwiej przedostawała się pod bramkę Lecha i oddawała więcej strzałów. Albo po akcjach, albo z rzutów wolnych, po faulach piłkarzy z Poznania, nienadążających za przeciwnikami.

W jednej z takich sytuacji ładną obroną popisał się Krzysztof Kotorowski. A kiedy lechici wolno zbliżali się do bramki, piłkarze z Pragi wybijali im piłkę spod nóg i coraz częściej także z głowy.

Nie było w Lechu nikogo, kto mógłby poprowadzić grę. Artur Wichniarek przez cały mecz przechadzał się po boisku i akurat nie tam, gdzie powinien. Semir Stilić jest w takiej formie, że ma pewne miejsce na ławce rezerwowych. Próbował Siergiej Kriwiec, ale kiedy zderzył się z doświadczonym Tomasem Repką tak, że zabolało, też stracił ochotę do walki. Starał się Sławomir Peszko, dwa jego wejścia z piłką w pole karne zmuszały gości do ogłaszania alarmu, ale szybko go odwoływano.

Lech okazał się drużyną, sprawiającą wrażenie grupy dobrych kolegów z podwórka, wychodzących na boisko z nadzieją, że jakoś to będzie. Niby wszyscy za wszystkich, ale bez wyrafinowanych planów. To wystarczało na polską ligę, ale na Ligę Mistrzów to za mało.

Nie może awansować do niej klub, który w czterech meczach pucharowych zdobywa zaledwie jedną bramkę (Wichniarek w Baku), a trzy z tych meczów przegrywa. Jeśli dodamy do tego porażkę w pojedynku z Jagiellonią o Superpuchar, będziemy mieli obraz mistrza Polski, który na progu sezonu nie pokazuje żadnego atutu.

W dodatku lechici mogą mówić o pechu, ale mają go zwykle drużyny słabsze. W 49. minucie po starciu z Bartoszem Bosackim Vaclav Kadlec przewrócił się w polu karnym, a francuski sędzia Fredy Fautrel podyktował jedenastkę, wykorzystaną przez Jirziego Kladrubskiego.

Bosacki powiedział, że Czech był za nim, zaczepił o jego nogę, a sędzia, widząc artystyczny upadek, dał się nabrać. Powtórki telewizyjne wykazały, że obrońca Lecha nie był bez winy w tej sytuacji i sędzia mógł podyktować rzut karny.

Od tej pory gra się zaostrzyła. Lechici z każdą minutą tracili nadzieję. Ich rywale natomiast wiedzieli, że nie mogą już przegrać. Podobnie jak na swoim boisku, grali dość ostro – im bliżej końca, tym brutalniej.

Dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem nie wytrzymał Marek Matejovsky i uderzył łokciem Bartosza Bosackiego. Za chwilę do Czecha doskoczył Peszko i ze złością odepchnął. W ogromnym zamieszaniu, po konsultacji z asystentem sędzia pokazał czerwone kartki Matejovsky’emu i ... Bosackiemu. Trzecią dostał sześć minut później Libor Sionko za faul na Sewerynie Gancarczyku.

Mecz był brzydki, Czesi zasłużenie przeszli do następnej rundy i na drodze do fazy grupowej Ligi Mistrzów pozostał im już tylko jeden przeciwnik. Lech zagra 17 sierpnia w eliminacjach do Ligi Europejskiej. Jeśli na takim poziomie jak do tej pory, kibiców mistrza Polski może czekać kolejne rozczarowanie.

[ramka][srodtytul]Opinia: Jacek Zieliński, trener Lecha[/srodtytul]

Szkoda, bo mieliśmy swoje plany i nadzieje, a boisko to wszystko zweryfikowało. Jak się nie strzela, to się nie wygrywa. Ciąży na nas jakieś fatum – to kolejny mecz przegrany 0:1. Może kiedy zaczniemy sezon ligowy, będzie więcej gier, coś się zmieni na lepsze. Znikną stresy i blokady w głowach zawodników. Gratuluję Sparcie, była lepsza w dwumeczu, ale też była w naszym zasięgu. O wynikach decydowały detale. A Lewandowskiego, który zdobywał dla nas najwięcej bramek nie da się zastąpić od razu.

[srodtytul]Opinia: Jozef Chovanec, trener Sparty[/srodtytul]

Graliśmy w bardzo fajnej atmosferze, za co chcę podziękować kibicom Lecha. Ostrzegano nas, że jedziemy do piekła, ale my niczego takiego nie zobaczyliśmy. Wiedzieliśmy, że gra będzie ciężka, a Lech zmusi nas do szczególnej uwagi podczas rzutów wolnych i rożnych. Wysoka stawka sprawiła, że mecz był bardzo nerwowy. Obydwie drużyny wiedziały, o co grają, stąd liczne starcia i kartki. Lech zagrał w Poznaniu tak samo jak w Pradze: w pierwszej połowie miał przewagę, a w drugiej siadł.

[i]- Korespondencja z Poznania[/i]

[/ramka]

[ramka][srodtytul]>[b]III runda Eliminacji LM[/b] [/srodtytul]

Lech Poznań – Sparta Praga 0:1 (0:0)

Bramka: J. Kladrubsky (50-karny). Żółte kartki: Lech – J. Wilk, G. Wojtkowiak, M. Arboleda; Sparta – B. Wilfried, E. Brabec, T. Repka. Czerwone kartki: Lech – B. Bosacki (81); Sparta – M. Matejovsky (81), L. Sioko (84). Sędziował F. Fautrel (Francja). Widzów: 13,5 tys.

Lech: Kotorowski – Wojtkowiak (87. Kiełb), Arboleda, Bosacki, Gancarczyk – Peszko, Injac, Kriwiec, Drygas (57. Stilić), Wilk (53. Tshibamba) – Wichniarek.

Sparta: Blazek – Kladrubsky, Repka, Brabec, Pamic – Sionko, Kucka (75. Hejda), Hoheneder, Matejovsky, Kadlec (67. Zofcak) – Wilfried (90. Lacny).

Pierwszy mecz 0:1 – awans Sparty. [/ramka]

Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum