Zagraniczni trenerzy w polskiej lidze dzielili się dotychczas na takich, którzy przychodzili do nas z bezrobocia, i takich, którzy dopiero zaczynali być trenerami, jak Dan Petrescu. Z Maaskantem jest inaczej. Kontrakt z NAC Breda rozwiązał w pośpiechu, tuż przed sobotnim meczem Eredivisie z Heerenveen. Umowę z Wisłą podpisał na dwa lata, klub z Krakowa musiał za niego zapłacić kilkadziesiąt tysięcy odstępnego.

Maaskant ma 41 lat, ale już duże doświadczenie, choć raczej w pracy z drużynami o przeciętnych ambicjach, a nie zobowiązanych do wygrywania takich jak Wisła. Lubi efektowną grę. Z RBC Roosendaal dwa razy awansował do holenderskiej ekstraklasy. Z Willem II Tilburg grał w finale Pucharu Holandii. W Bredzie pracował dwa sezony, w pierwszym zajął z nią ósme miejsce i awansował z play-off do europejskich pucharów – wyeliminował z nich Polonię Warszawa w trzeciej rundzie. W następnej przegrał 1:3 i 1:6 z Villarreal.

W drugim sezonie zajął dziesiąte miejsce, drużyna była o punkt od strefy baraży o puchary. Ten sezon zaczął źle, ale sytuacja w klubie jest dramatyczna. Gdy latem się okazało, że NAC zamknął sezon ze stratą ponad 3 mln euro, sprzedawano, kogo się dało. Maaskantowi w obecnym sezonie ledwo udawało się spośród zdrowych piłkarzy wybrać 11.

Maaskant zostanie w Krakowie zaprezentowany dzisiaj po południu. Dyrektorem sportowym zostanie najprawdopodobniej Stan Valckx. Pracował ostatnio w chińskim Shanghai Shenhua, ale pamiętany jest głównie ze świetnej pracy w PSV Eindhoven. Były reprezentant Holandii – grał choćby na mundialu w 1994 roku – sprowadzał do klubu dobrych piłkarzy za małe pieniądze. Na sprzedaży takich zawodników, jak Arouna Kone czy Jefferson Farfan, klub z Eindhoven zarabiał, a wcześniej z nimi w składzie odnosił sukcesy także w europejskich pucharach.

Valckx pracował w PSV do 2008 roku, odchodził posądzany o zbyt bliskie kontakty z niektórymi menedżerami. Tłumaczył, że tak musi działać skuteczny dyrektor. Wisła nie miała dyrektora sportowego przez rok – od zwolnienia Jacka Bednarza.