Skandale Laporty: rozrzutny prezes Barcelony

Barcelona odkrywa właśnie, że pod rządami Joana Laporty bywała nie romantyczną piłkarską demokracją, ale dworem kacyka

Publikacja: 07.09.2010 20:42

Joan Laporta

Joan Laporta

Foto: Wikipedia

Prywatne samoloty, z których częściej korzystał prezes niż piłkarze - 360 tysięcy euro za sezon. Zegarki i biżuteria dla piłkarzy i pracowników klubu – 420 tysięcy euro. Kolacje z delegacjami klubów, które przyjeżdżały grać z Barceloną – pół miliona euro rocznie, a do tego 600 tys. za catering podczas meczów na Camp Nou. 480 tysięcy – za rok pracy firmy ochroniarskiej, powiązanej z rządem Uzbekistanu, mimo że wcześniej klub zerwał współpracę z jedną z uzbeckich drużyn, tłumacząc że logo Unicefu na koszulce i kontakty z krajem rządzonym dyktatorsko nie idą w parze. Dla porównania - Unicefowi Barcelona przekazuje rocznie 600 tysięcy euro.

To tylko początek przygotowywanego przez firmę audytorską zestawienia rachunków najlepszego w ostatnich latach klubu na świecie, ale też klubu, który w czerwcu musiał wziąć kredyt, żeby zapłacić pensje piłkarzom i właśnie dobija do pół miliarda euro długu.

Kolejne rubryki tego zestawienia, zamówionego przez urzędującego od lipca nowego prezesa, Sandro Rosella, są jeszcze ciekawsze. Pół miliona euro rocznie kosztowały wyjazdy do filii Barcelony na całym świecie. Podczas niektórych z tych wypraw wydawano więcej niż wynosi roczny budżet odwiedzanych szkółek. 330 tysięcy trzeba było spłacić z kart kredytowych rozdanych pracownikom klubu. Najwięcej, 50 tysięcy, z karty szofera byłego prezesa. A 7 tysięcy euro wyniósł rachunek z jednej z dyskotek Barcelony, w których Laporta i jego ludzie mogli się bawić na koszt klubu.

Te 7 tysięcy to akurat z lokalu Luz de Gas, który z byłym prezesem kojarzy się najmocniej, bo rok temu po zwycięstwie nad Realem Laporta spędził tam uwiecznioną na wielu zdjęciach szaloną noc, oblewając szampanem siebie, parkiet i wianuszek towarzyszących mu pań.

Tak jest żegnany prezes, który władzę w klubie zdobył siedem lat temu jako wróg komercji, a skończył jako przyjaciel własnego luksusu. Prawnik i polityk, który dał Barcelonie najtłustsze lata w jej historii, z dwoma Pucharami Europy, szef, który miał genialny pomysł oddania drużyny w ręce Pepa Guardioli, wypromował La Masię na najsłynniejszą sportową akademię na świecie.

Ale jednocześnie zakochany coraz bardziej w tych sukcesach przyznawał sobie coraz więcej przywilejów i rządził w coraz gorszym stylu. Potrafił zrobić na lotnisku awanturę, że jest kontrolowany zbyt dokładne i demonstracyjnie rozebrać się do bielizny. Dzwonił do katalońskich redakcji dyktując którego z dziennikarzy należy zwolnić.

Wyręczając się dyrektorem Joanem Oliverem – nazwijmy go jego Wachowskim – zlecił założenie podsłuchów dwóm wiceprezesom. Gdy sprawa wyszła na jaw, tłumaczył, że Oliver zrobił to dla ich bezpieczeństwa. Namaszczony przez niego kandydat w ostatnich wyborach - sam Laporta po dwóch kadencjach kandydować już nie mógł – zajął ostatnie miejsce. A wygrał Sandro Rosell, który kiedyś budował wielką Barcę razem z nim, jako wiceprezes, ale ich drogi rozeszły się na zawsze.

Raport otwarcia wyliczający wszystkie grzechy Laporty zostanie ogłoszony na październikowym walnym zgromadzeniu socios klubu. Były prezes będzie mógł odpierać zarzuty. I tej okazji nie zmarnuje, choć teraz czekają go większe wyzwania. Chce być szefem katalońskiego rządu. Jeśli jego partia wygra jesienne wybory, będzie próbował oderwać Katalonię od Hiszpanii. Ciekawe, czy użyje też argumentu, że Katalonia lepiej wie jak dzielić własne dochody niż madrycki rząd.

Prywatne samoloty, z których częściej korzystał prezes niż piłkarze - 360 tysięcy euro za sezon. Zegarki i biżuteria dla piłkarzy i pracowników klubu – 420 tysięcy euro. Kolacje z delegacjami klubów, które przyjeżdżały grać z Barceloną – pół miliona euro rocznie, a do tego 600 tys. za catering podczas meczów na Camp Nou. 480 tysięcy – za rok pracy firmy ochroniarskiej, powiązanej z rządem Uzbekistanu, mimo że wcześniej klub zerwał współpracę z jedną z uzbeckich drużyn, tłumacząc że logo Unicefu na koszulce i kontakty z krajem rządzonym dyktatorsko nie idą w parze. Dla porównania - Unicefowi Barcelona przekazuje rocznie 600 tysięcy euro.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Piłka nożna
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski. Do PZPN zgłosił się nawet Miroslav Klose
Piłka nożna
Dyrektor Orlenu dla "Rzeczpospolitej": Nie komentujemy wydarzeń w PZPN
Piłka nożna
Drzwi na mundial szeroko otwarte. Zagrają nawet Jordania i Uzbekistan
Piłka nożna
Kto nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? Karuzela zaczyna się kręcić
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Piłka nożna
Edward Iordanescu. Wprowadził Rumunię na Euro 2024, teraz ma odzyskać mistrzostwo dla Legii