Łotewski snajper

Takiego meczu polska klubowa drużyna nie zagrała na wielkiej scenie już od dawna. Chyba nikt nie wierzył, że może się to zdarzyć właśnie w Turynie

Aktualizacja: 17.09.2010 14:04 Publikacja: 17.09.2010 04:34

Łotewski snajper

Foto: ROL

Przed sezonem Juventus wydał na zakupy piłkarzy 56 mln euro. Lech tylko milion, z czego 400 tys. wysupłał w ostatniej chwili na Artjomsa Rudnevsa. Złoty to był interes.

Łotysz strzelił trzy bramki, każdą inaczej, i na Stadio Olimpico będą go pamiętali. Wczoraj był więcej wart od gwiazd sprowadzanych za miliony. – Musiałem strzelać, bo trener mi powtarzał przed meczem: shoot, shoot, shoot – powiedział Rudnevs, wyraźnie zadowolony, że zrozumiał polecenie. – Bez przerwy dzwoni do mnie rodzina, mówiąc, że tego się po mnie nie spodziewali. A ja z tego wszystkiego nie będę mógł zasnąć.

Mecz miał to wszystko, co stanowi o atrakcyjności futbolu. Niespodziewane zwroty akcji, ładne gole i zaskakujący finał. Juventus w tym sezonie jeszcze nie zwyciężył i teraz już wiemy dlaczego – bo każda z gwiazd gra dla siebie, nie tworzą zespołu, popełniają błędy w obronie i Lech potrafił to wykorzystać.

Włosi nie tylko jeszcze nie zbudowali drużyny, ale w dodatku nie potraktowali Lecha poważnie. I zanim się zorientowali, przegrywali 0:1. Po szybkiej kontrze piłka trafiła na prawe skrzydło do Sławomira Peszki, który chwilę wcześniej przeniósł się tu z lewej strony. Peszko zrobił w polu karnym to, co powinien – gdyby udał mu się zwód, miałby piłkę gotową do strzału. Brazylijczyk Felipe Melo chciał temu zapobiec i faulował. Karnego wykorzystał Rudnevs i od 14. minuty Lech prowadził 1:0. Juventus przyjął ten fakt ze spokojem zbyt daleko idącym i po kolejnym kwadransie przegrywał 0:2. Tym razem serię błędów popełnili obrońcy z bramkarzem włącznie i Rudnevs z bliska strzelił do pustej bramki. Byłoby jeszcze przyjemniej, gdyby w ostatniej minucie przed przerwą, po rzucie wolnym Alessandro Del Piero, Krzysztof Kotorowski do spółki z Manuelem Arboledą wybili piłkę w pole. Nie udało się i środkowy obrońca Giorgio Chiellini zdobył pierwszego gola dla Juve.

Dzięki temu po przerwie gospodarze wyszli na boisko w zupełnie innych nastrojach. Zresztą czekali wraz z sędziami prawie trzy minuty na piłkarzy Lecha, co może jest przypadkiem, a może grą psychologiczną. Jeśli nawet, szybko przestało to mieć znaczenie.

Po rzucie rożnym Kotorowski niepotrzebnie wyszedł z bramki, przez co ułatwił Chielliniemu oddanie drugiego celnego strzału. W 50. minucie mecz zaczynał się od nowa i już do końca przewaga należała do Juventusu. Kiedy 35-letni Del Piero ustawiał sobie piłkę do rzutu wolnego, pod bramką Lecha ogłaszano alarm. Na szczęście jego strzały bronił Kotorowski, piłka trafiała w mur albo po dośrodkowaniach chybiali partnerzy Włocha.

W 68. minucie Del Piero biegł z piłką na bramkę Lecha i z odległości około 30 metrów zdecydował się na strzał, tym razem, dla odmiany, lewą nogą. Piłka zatrzymała się w siatce i trudno nawet mówić o błędzie Kotorowskiego.

Wydawało się, że po czymś takim mecz musi się zakończyć zwycięstwem Juventusu. Ale Lech grał do końca, a w 93. minucie Rudnevs uciszył stadion. Po jego strzale z ok. 25 metrów piłka wpadła pod poprzeczkę i było 3:3.

Lecha dopingowała półtoratysięczna grupa kibiców z Wielkopolski, widoczna od rana w mieście. Chyba nikt wówczas nie przypuszczał, że po meczu poznaniacy będą mieli jeszcze więcej powodów do radości. I nie tylko poznaniacy, wszystkim nam futbol dostarczał ostatnio więcej zgryzot niż przyjemności, aż przyszedł ten wieczór w Turynie i znowu poczuliśmy się jak wówczas, gdy każdy w tym mieście znał Zbigniewa Bońka.

[ramka]GRUPA A – 1. KOLEJKA

[b]Juventus Turyn – Lech Poznań 3:3 (1:2)[/b]

Bramki: dla Juventusu – G. Chiellini (45+2, 50), A. Del Piero (68); dla Lecha – A. Rudnevs (14-karny, 30, 90+2).

Żółte kartki: F. Melo, M. Sissoko (Juventus), M. Arboleda, S. Peszko, G. Wojtkowiak, S. Kriwiec (Lech). Sędziował W. Biezborodow (Rosja). Widzów: 10 837.

Juventus: Manninger – Grygera, Legrottaglie, Chiellini, De Ceglie (45- Motta) – Krasić, Melo, Sissoko, Lanzafame (55-Pepe) – Iaquinta (79-Marchisio), Del Piero.

Lech: Kotorowski – Wojtkowiak, Arboleda, Djurdević, Henriquez – Kikut

(81-Wilk), Injac, Kriwiec, Stilić (80-Tshibamba), Peszko (73-Wichniarek) – Rudnevs.

[b]FC Salzburg – Manchester City 0:2 (0:1)[/b]

W drugiej kolejce (30 września) Lech zagra u siebie z Salzburgiem, a Manchester City z Juventusem. [/ramka]

[ramka]

[srodtytul]Jacek Zieliński, trener Lecha[/srodtytul]

Nie wiem, co mam powiedzieć, bo przechodziłem różne stany: z nieba do piekła i z powrotem. Prowadząc 2:0, mieliśmy Juventus na kolanach. Ale tracąc bramkę w 45. minucie, a zaraz potem drugą, można się załamać, a my się nie poddaliśmy. Okazało się, że pod pewnymi względami nie jesteśmy słabsi od drużyny z Serie A, z kolei ona pokazała, na czym polega konsekwentna gra. Przeciętna wzrostu piłkarzy włoskich wynosiła około 185 cm. W naszej drużynie tylko dwaj gracze są tak wysocy. Musieliśmy takie różnice zmniejszać walką i mądrą grą. To jest dla mnie aż remis, a nie tylko remis, bo taki mecz, trzy gole wbite Juventusowi na jego boisku przejdą do historii Lecha. Wielka sprawa. Trener Luigi Del Neri nie tylko mi po meczu zwyczajowo pogratulował, ale podkreślił świetną grę Lecha. W ustach takiego fachowca to dla mnie dodatkowa nagroda. Mówiono, że trafiliśmy do grupy śmierci, ale okazało się, że możemy w niej rozgrywać życiowe mecze. Artjoms Rudnevs swoimi bramkami zapisze się w pamięci kibiców Lecha. Wypada żałować tylko, że przyszedł do nas tak późno.

[srodtytul]Luigi Del Neri, trener Juventusu[/srodtytul]

Jestem zły, ponieważ popełniliśmy stanowczo za dużo błędów, do których nie powinno dojść. Ale muszę też przyznać, że wynikały one również z bardzo dobrej gry Lecha. Mecz był prowadzony w bardzo dobrym tempie. Było dużo goli, strzałów na bramkę i wiele ładnych akcji. Jeśli w naszych szeregach przez wiele minut w pierwszej połowie panował bałagan, to Polacy się do niego przyczynili. W drugiej połowie zagraliśmy już bardzo dobrze, zawodnicy odpowiednio reagowali na uwagi z ławki i bylibyśmy zadowoleni, gdyby nie ten gol w ostatniej chwili.

[i] —wysłuchał w Turynie s.t.s. [/i] [/ramka]

Przed sezonem Juventus wydał na zakupy piłkarzy 56 mln euro. Lech tylko milion, z czego 400 tys. wysupłał w ostatniej chwili na Artjomsa Rudnevsa. Złoty to był interes.

Łotysz strzelił trzy bramki, każdą inaczej, i na Stadio Olimpico będą go pamiętali. Wczoraj był więcej wart od gwiazd sprowadzanych za miliony. – Musiałem strzelać, bo trener mi powtarzał przed meczem: shoot, shoot, shoot – powiedział Rudnevs, wyraźnie zadowolony, że zrozumiał polecenie. – Bez przerwy dzwoni do mnie rodzina, mówiąc, że tego się po mnie nie spodziewali. A ja z tego wszystkiego nie będę mógł zasnąć.

Pozostało 90% artykułu
Piłka nożna
Bartosz Slisz zniszczył marzenia Leo Messiego. Niespodzianka w MLS, a w tle polski sędzia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Liverpool nie do zatrzymania. Ani w Europie, ani w Anglii
Piłka nożna
Liga Narodów. Dlaczego Kylian Mbappe nie pomoże Francji?
Piłka nożna
Złota jesień trwa. Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok podbijają Ligę Konferencji
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Piłka nożna
Zwycięstwo Legii z polityką w tle
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni