Artjoms Rudnevs powinien sobie kupić wszystkie włoskie piątkowe gazety, by pokazywać potem wnukom, bo każda uznała go za bohatera meczu, wystawiając zgodnie notę marzeń – aż 8.
Taką ocenę we Włoszech od wielkiego dzwonu, może raz na sezon, otrzymują wyłącznie artyści futbolu, jak Ronaldinho, Francesco Totti czy przedtem Robi Baggio.
Największy włoski dziennik „Corriere della Sera“ skomentował trzecią bramkę Łotysza krótko: „Uchylamy kapelusza“. Z kolei turyńska „La Stampa“ napisała: „Młodziutki pan Nikt z Łotwy, która rzadko powołuje go do swojej słabej przecież kadry narodowej, jest teraz wart o kilka dobrych milionów euro więcej, bo pokarał Juve trzema bramkami, choć to teraz łatwe jak nigdy“. Kilka dzienników, podobnie jak strona internetowa włoskiego Eurosportu, pisze o „łotewskim Demonie“.
Na Juve włoska prasa nie zostawia suchej nitki: „Juve, rusz się!“ („Gazzetta dello Sport“), „Koszmarny Juventus“ („Corriere dello Sport“), „Remis, strach i nostalgia za przeszłością“ („Corriere della Sera“), „Grzeszne Juve“ („La Stampa“).
Wszystkie dzienniki podkreślają, że Lech strzelił swoje gole po sporych błędach turyńskiej defensywy, ale przypominają też, że dwie bramki Chielliniego wyglądały jak wyjęte z jakiejś kiepskiej futbolowej farsy o niezwykłych przygodach polskiego bramkarza i kolumbijskiego stopera, więc nie ma się czym specjalnie cieszyć.