Jeśli ktoś martwił się, jak będzie wyglądał hit Bundesligi rozgrywany w środku tygodnia, w słońcu i bez kibiców na trybunach, swoje obawy mógł porzucić już w pierwszej połowie. Było i szybkie tempo, i twarda walka, były okazje podbramkowe. Zabrakło tylko więcej goli.
Jedynego strzelił tuż przed przerwą Joshua Kimmich - zza pola karnego podcinką przelobował Romana Buerkiego. Takie bramki zwykł zdobywać Leo Messi, ogląda się je przyjemnie, choć trzeba przyznać, że lepiej zachować się mógł Buerki. Szwajcar odkupił winy w drugiej połowie, ratując kilka razy skórę Borussii - uprzedził m.in. czekającego na dośrodkowanie Roberta Lewandowskiego.