Telewizje właśnie się dowiedziały, na jakich zasadach ma się toczyć walka o ekstraklasę. Dotarły już do nich zaproszenia do składania ofert rozesłane przez spółkę Ekstraklasa SA i pośrednika, firmę UFA. Czas na przystąpienie do rywalizacji mija 15 listopada, a rozstrzygnięcie zapewne zapadnie na początku przyszłego roku. Gra toczy się o prawa do ligi na najbliższe trzy sezony, od lata 2011 do 2014 r.
To może być rekordowy kontrakt, wyższy niż 120 mln złotych rocznie, które teraz płacą lidze Cyfra+ i TP SA, właściciel telewizji Orange Sport. Jak wynika z naszych informacji, władze Ekstraklasy SA liczą na co najmniej 140 mln za sezon.
Ale nikt dziś nie jest w stanie powiedzieć, a już na pewno nie pod nazwiskiem – nasi rozmówcy ze wszystkich stron zainteresowanych przetargiem zastrzegali sobie anonimowość – jak ta rywalizacja się skończy. Bo jesień będzie wyjątkowo burzliwa: trwa walka o władzę w ligowej spółce, wkrótce wybory nowego prezesa. Dotychczasowy Andrzej Rusko raczej nie ma szans. Jego kadencja mija z końcem listopada, trwa właśnie próba sił między najsilniejszymi polskimi klubami a PZPN, który miałby ochotę przejąć władzę nad spółką.
[srodtytul]Plan A: każdy sobie[/srodtytul]
Prezesa wybiera zwykłą większością siedmioosobowa rada nadzorcza. Zasiadający w niej przedstawiciele Legii, Lecha i Wisły chcieliby na prezesa menedżera, może być spoza środowiska. Przedstawiciele Widzewa, Jagiellonii i delegowany przez PZPN Zdzisław Drobniewski mają inne plany. Rozstrzygać będzie zapewne głos siódmego członka rady Janusza Patermana z Ruchu. Z informacji „Rz” wynika, że w przypadku zwycięstwa grupy popieranej przez PZPN najbogatsze kluby rozważą nawet zerwanie porozumienia o centralizacji praw telewizyjnych: wtedy przetarg zostałby odwołany, każdy klub oddzielnie próbowałby sprzedać prawa do swoich meczów, a najbardziej ucierpiałyby najbiedniejsze kluby.