Piłkarze z Łodzi są zdecydowanymi faworytami, choć goście to jedna z najlepszych i najładniej grających drużyn w lidze.
ŁKS wyrasta jednak zdecydowanie ponad poziom pierwszoligowy. Zdobył już 35 punktów i poprawił po 57 latach klubowy rekord ligowych zwycięstw z rzędu. Obecnie wynosi on osiem i w sobotę może zostać jeszcze bardziej wyśrubowany. Jeśli uda się wygrać, będzie to również 150. zwycięstwo łódzkiej drużyny w pierwszej lidze.
Przed tygodniem z ŁKS nie poradził sobie GKS Katowice, który przegrał aż 1:3. Pierwszego gola zdobył wypożyczony z Legii Jakub Kosecki (podobno zimą ma wrócić do Warszawy), a drugiego i trzeciego Bartosz Romańczuk i Krzysztof Mączyński. Teraz zabraknie jednego z najlepszych pomocników - Marcina Smolińskiego, ale za to wraca do drużyny najskuteczniejszy napastnik Marcin Mięciel.
Trener Pyrdoł obawia się tego meczu. Lepszej myśli są za to jego piłkarze. Michał Łabędzki otwarcie mówi o zwycięstwie, a Dariusz Kłus porównuje nawet Sandecję do broniącego się przed spadkiem z ligi GKS.
Takie traktowanie oburza kibiców z Nowego Sącza, bo Sandecja już drugi sezon z rzędu potwierdza aspiracje do gry w ekstraklasie. Tydzień temu przegrała wprawdzie z Podbeskidziem, ale po zaciętym meczu i tylko 0:1. Teraz remis będzie sukcesem, tym bardziej, że nie zagra doświadczony obrońca Jano Froehlich, ukarany przed tygodniem czerwoną kartką.