Wiosna w środku zimy

W siarczystym mrozie, w śnieżycy Lech zremisował w rodzinnym Poznaniu z Juventusem Turyn 1:1 i awansował do wiosennej części rozgrywek

Aktualizacja: 02.12.2010 03:31 Publikacja: 02.12.2010 01:40

Wiosna w środku zimy

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

To był mecz z gatunku tych nie do zapomnienia. Będzie jeszcze jednym „zwycięskim remisem”. Niewiele brakowało, by się w ogóle nie odbył. Po południu w Poznaniu rozeszła się plotka, że ze względu na mróz, porywisty wiatr i padający śnieg sędzia zawody odwoła. Podobno plotkę rozpuścili dziennikarze włoscy, przybyli do Polski w liczbie ponad 30 i bojący się opuścić ciepły hotel.

Około godz. 16 hiszpański sędzia obejrzał boisko i uznał, że można na nim grać. Tyle że w ciągu pięciu godzin pozostających do meczu wiele się zmieniło. Wobec coraz intensywniejszych opadów my, zahartowani Polacy, też zaczęliśmy wątpić. Jednak o godz. 20.10 sędzia jeszcze raz wszedł na boisko i podjął ostateczną decyzję. Nikt z polskich dziennikarzy nie miał odwagi odpalić na trybunie laptopa. Włoscy koledzy oglądali mecz w sali konferencyjnej pod trybuną, a ja drugą połowę w gościnnym studiu Polsatu.

[srodtytul]Narciarskie buty[/srodtytul]

Piłkarze nie mieli wyjścia. Ubrali się ciepło, włożyli rękawiczki, niektórzy coś na głowy. – Gdyby to ode mnie zależało, chybabym do rozegrania spotkania w takich warunkach nie dopuścił – mówił potem Jose Mari Bakero. Na mecz opatulił się szalikiem Lecha, dzięki czemu trafi zapewne do klubowego kalendarza. Luigi del Neri włożył buty, jakie noszą narciarze w schronisku na Ornaku. Na początku jeszcze jakoś to, co działo się na boisku, przypominało futbol. Akcje z obydwu stron były w miarę płynne i dość dobre. Lech miał niedużą przewagę i strzelił bramkę.

[srodtytul]Rudnevs znów lepszy[/srodtytul]

Turyńscy obrońcy, nienauczeni doświadczeniem z pierwszego spotkania, nie przypilnowali tego zawodnika, który strzelił im trzy bramki. Artjoms Rudnevs i tym razem był od nich lepszy. Wyskoczył do dośrodkowania Semira Stilicia z rzutu rożnego i od 10. minuty Lech prowadził 1: 0. Goście ogarnęli się dopiero mniej więcej od 20. minuty i do końca pierwszej połowy mieli trzy bardzo dobre okazje. Najpierw w trudnej sytuacji piłkę na róg, tuż obok słupka, wybił Bartosz Bosacki. Potem, po strzale Alessandro del Piero z wolnego, piłka trafiła do Leonardo Bonucciego, ale Krzysztofowi Kotorowskiemu udało się ją odbić. Bramkarz Lecha jeszcze raz spisał się znakomicie w sytuacji sam na sam z Vincenzo Iaquintą.

Przerwa trwała aż 18 minut. Śnieg zasypał już boisko i trybuny. Nie wiem, co działo się w szatni sędziowskiej, i czy arbiter brał pod uwagę przerwanie gry. Ostatecznie piłkarze wyszli na boisko, grali jednak pomarańczową piłką kontrastującą ze śniegiem. Gdyby Marcin Kikut, po świetnym przejęciu piłki, trafił do bramki w bardzo dobrej sytuacji (a powinien), przez ostatnie pół godziny oglądalibyśmy grę ze spokojem. Ale nie trafił i do głosu doszli goście. Luis Henriquez nie dawał sobie rady ze znakomitym dryblerem Miloszem Krasiciem. Jego dośrodkowania z prawej strony powodowały ciągłe alarmy w polu karnym Lecha. Trudno zrozumieć, jak jednego z takich podań nie wykorzystał del Piero. Mając przed sobą całą bramkę, posłał piłkę na zewnątrz słupka. 

[srodtytul]Trochę szczęścia[/srodtytul]

W 84. minucie poznaniaków opuściło szczęście. Tym razem Krasić podał piłkę Iaquincie ze środka boiska i napastnik reprezentacji Włoch doprowadził do remisu. Ostatnie minuty to wyjątkowe nerwy z obydwu stron i trochę szczęścia, kiedy po wolnym del Piero Alberto Libertazzi strzelał głową z czterech metrów, prosto w Kotorowskiego. 

Remis, przy zwycięstwie Manchesteru City nad Salzburgiem, dał mistrzowi Polski awans z grupy, którą po losowaniu uznano za najtrudniejszą w całej Lidze Europejskiej. Lech zrobił to po meczu, o którym będzie się mówiło długo, nie tylko w Poznaniu.

[srodtytul]> GRUPA a – 5. KOLEJKa[/srodtytul]

• Lech Poznań – Juventus Turyn 1:1 (1:0)

Bramki: dla Lecha – A. Rudnevs (12); dla Juventusu – V. Iaquinta (84). Sędziował F. Teixeira Vitienes (Hiszpania). Widzów 40 000.

Lech: K. Kotorowski – G. Wojtkowiak, B. Bosacki, M. Arboleda, L. Henriquez – S. Peszko, D. Injac, S. Stilić (83. M. Kamiński), I. Djurdjević, S. Kriwiec (56. M. Kikut) – A. Rudnevs (61. M. Możdżeń).

Juventus: A. Manninger – V. Camilleri, L. Bonucci, G. Chiellini, A. Traore (80. A. Libertazzi) – M. Krasić, M. Sissoko (75. F. Melo), C. Marchisio, S. Pepe (66. D. Lanzafame) – A. Del Piero, V. Iaquinta.

• Manchester City - FC Salzburg 3:0 (1:0)

Bramki: M. Balotelli (18, 65), A. Johnson (78).

[srodtytul]tabela [/srodtytul]

1. Manchester City 5 10 10:5 awans

2. Lech 5 8 10:8 awans

3. Juventus 5 5 6:6

4. Salzburg 5 2 1:8

[ramka][srodtytul]>opinie [/srodtytul]

Jose Mari Bakero,trener Lecha

Ten sukces dedykuję kibicom, którzy w takich trudnych warunkach nas dopingowali, i panu trenerowi Jackowi Zielińskiemu, który ma też w nim swój udział. Na początku meczu zagraliśmy bardzo dobrze. Mieliśmy kontrolę na boisku przez 25 minut. Później Juventus zaatakował i mógł w pierwszej połowie zdobyć bramkę. Podobny przebieg miała druga część spotkania. Juventus to świetny zespół, ze wspaniałymi zawodnikami. Myślę, że remis był sprawiedliwym wynikiem. Co do warunków pogodowych, to były one równe dla obu ekip. Były bardzo trudne i jako zawodowcy nie powinniśmy grać w takich okolicznościach, jednak jak mecz się już zaczął, to trzeba go było skończyć.

Luigi del Neri,trener Juventusu

W takich skrajnych warunkach trudno mieć radość z gry w piłkę. Nie było też z tego powodu za bardzo okazji, żeby wykazać się na boisku. Nie można mieć pretensji do piłkarzy, bo niewiele od nich zależało, warunki pogodowe były tu przeważającym czynnikiem. Juventus walczył, ale w Pucharze Europy zabawa dla naszego klubu się skończyła. Będziemy teraz walczyć o najwyższe cele w naszej lidze. Dziś Lech pokazał się z bardzo dobrej strony, swój wpływ miał na wynik także stan boiska, ale to nie tylko pogoda dała sukces Lechowi. Z zespołu gospodarzy wyróżniłbym Sławomira Peszkę, ale cały zespół jest bardzo dobry, pokonali przecież Manchester City i awansowali dalej. [/ramka]

To był mecz z gatunku tych nie do zapomnienia. Będzie jeszcze jednym „zwycięskim remisem”. Niewiele brakowało, by się w ogóle nie odbył. Po południu w Poznaniu rozeszła się plotka, że ze względu na mróz, porywisty wiatr i padający śnieg sędzia zawody odwoła. Podobno plotkę rozpuścili dziennikarze włoscy, przybyli do Polski w liczbie ponad 30 i bojący się opuścić ciepły hotel.

Około godz. 16 hiszpański sędzia obejrzał boisko i uznał, że można na nim grać. Tyle że w ciągu pięciu godzin pozostających do meczu wiele się zmieniło. Wobec coraz intensywniejszych opadów my, zahartowani Polacy, też zaczęliśmy wątpić. Jednak o godz. 20.10 sędzia jeszcze raz wszedł na boisko i podjął ostateczną decyzję. Nikt z polskich dziennikarzy nie miał odwagi odpalić na trybunie laptopa. Włoscy koledzy oglądali mecz w sali konferencyjnej pod trybuną, a ja drugą połowę w gościnnym studiu Polsatu.

Pozostało 84% artykułu
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc
Piłka nożna
Wraca portugalska szkoła. Manchester United wybrał nowego trenera
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Piłka nożna
„Fryzjer” na wolności. Były szef piłkarskiej mafii opuścił przedterminowo więzienie