Wybory gospodarza wygrała dla Rosji wyobraźnia i jej silni druhowie: lobbing i gwarancje rządowe. Z 16 stadionów gotowe są trzy, a i tak trzeba je będzie poprawiać. Brakuje hoteli i autostrad. Miasta MŚ to 13 wysp, między którymi najlepiej latać. Kolej jest niewydolna, a stare rosyjskie powiedzenie, że największym problemem kraju są durnie i drogi, pozostaje aktualne.
[srodtytul]Słowo Putina[/srodtytul]
Na same stadiony trzeba wydać 3 miliardy euro. Na infrastrukturę kilka razy więcej. Taka jest cena wizji, która przekonała FIFA: mundialu w największym państwie świata, w luksusach Moskwy i Sankt Petersburga. Turnieju rozciągniętego od Bałtyku po Morze Czarne: od Kazania po Soczi na 2 tys. kilometrów i od Kaliningradu (stadion będzie 50 km od Polski) po Jekaterynburg na 2,5 tysiąca.
Wypisz, wymaluj – Euro 2012. Papierowa kandydatura z nieistniejącą infrastrukturą, wielkimi odległościami, ale jeszcze większym budżetem. Łatwy cel dla krytyków i niedowiarków. A jednak, jak sami się przekonujemy, w szaleństwie była metoda.
Dla FIFA to idealny moment na wschodni eksperyment. UEFA pokazała, że ryzyko nie jest tak duże, a można turniej obudować wizjami cywilizacyjnej zmiany. Pokazał to też mundial w Afryce. Długo groził katastrofą, a przyniósł FIFA rekordowe zyski.