Stadion to boisko, trybuny, tunele, szatnie, a wszystko ma wpływ na atmosferę i wynik. Tunel na stadionie Liverpoolu praktycznie nie istnieje. Zaledwie kilka kroków z obydwu szatni i parę schodków w dół, a potem w górę, na boisko. Ale tam co innego powoduje drżenie nóg. Nad schodkami znajduje się nieduża tablica z napisem mówiącym wszystko: „This is Anfield”.

Nie wszędzie jest tak wzniośle. Na stadionie Bordeaux, zbudowanym jeszcze na mistrzostwa świata w roku 1938, z szatni na boisko idzie się równie długo jak kiedyś na Stadionie Dziesięciolecia, a tunel ma zakręty. Grający w Lens Jacek Bąk opowiadał, że czasami za winklem ktoś czekał, zdarzało się więc, że nim zawodnicy dotarli na boisko, już mieli siniaki i podarte koszulki.

Na jednym z najoryginalniejszych stadionów Europy – Sportingu Braga – zagra w lutym Lech. Tam na trybunę prasową i honorową wchodzi się przez dach. Najpierw przeciskałem się samochodem przez pomarańczowy tłum holenderskich kibiców idących podczas Euro 2004 na mecz z Łotwą, a kiedy dotarłem na szczyt wzgórza, okazało się, że stadion mam pod nogami. Są tam tylko dwie trybuny. Za jedną bramką znajduje się skała, a za drugą – niemal przepaść.

[b]Cały tekst przeczytasz w płatnym tygodniku [link=http://www.rp.pl/artykul/605307.html]"Plus Minus"[/link][/b]