Frans Hoek, który w Bayernie jest trenerem bramkarzy, przed meczem opowiadał, że w Monachium tak naprawdę nikt nie pogodził się ze straconym sezonem. Najbliższy mecz z Borussią Dortmund da odpowiedź, ile da się uratować w Bundeslidze. Wczorajsza zemsta za ubiegłoroczny finał Ligi Mistrzów każe traktować Niemców równie poważnie jak w poprzedniej edycji.
Louis van Gaal i jego piłkarze, pytani o zemstę, odpowiadali uśmiechem. Woleliby wygrać w maju, w Madrycie. Van Gaal irytował się na dziennikarzy, kiedy pytali go o grę Interu w defensywie. Dla niego rywal to – wbrew opowieściom trenera Interu Leonardo – obrona przede wszystkim.
Gospodarze w pierwszej połowie atakowali w jeden sposób – wykorzystując szybkość i spryt Samuela Eto'o. Kameruńczyk zdawał się nie słabnąć po kolejnych sprintach. W pierwszej połowie, gdy do parteru sprowadził go Anatolij Tymoszczuk, powinien zostać odgwizdany rzut karny, jednak sędziemu zabrakło odwagi. W bramce Bayernu stał 23-letni Thomas Kraft i wyczyniał takie cuda, że Wesley Sneijder, Eto'o i Dejan Stanković łapali się za głowy.
Van Gaal na ławce rezerwowych nie wyglądał na znudzonego, chociaż przed meczem zapewniał, że gra rywala nie wzbudzi w nim żadnych emocji. Wierzył w swoje asy. Bayern w siedmiu meczach w tym roku strzelił aż 22 gole. Rozwinął skrzydła po powrocie do gry Arjena Robbena, a że po drugiej stronie tym razem mógł biegać Franck Ribery, piłkarze Interu musieli być ciągle skupieni, by nie zszargać opinii doskonałej defensywy, jaką wypracowali za kadencji Jose Mourinho.
Swoją zszargał Julio Cesar, chyba najlepszy, obok Ikera Casillasa, bramkarz ubiegłego roku. W ostatniej minucie meczu nie utrzymał w rękach mocnego strzału Robbena. Do odbitej piłki dopadł Mario Gomez i wbił gwóźdź do trumny włoskich klubów w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Inter, Milan i Roma przegrały swoje mecze, mimo że wszystkie grały u siebie.