Lech Poznań: Peszko wyjechał, Murawski wrócił

Mistrz Polski jest drużyną, której od ubiegłej wiosny towarzyszy szczęście. Tytuł zdobyła psim swędem, o czym zadecydowała jedna samobójcza bramka Wisły.

Aktualizacja: 24.02.2011 19:23 Publikacja: 24.02.2011 15:51

Lech Poznań

Lech Poznań

Foto: rp.pl

Do Ligi Europejskiej awansowała, mimo że nie strzeliła na swoim boisku ani jednej bramki. A potem walczyła jak równy z równym z Manchesterem City i Juventusem, przynosząc nie tylko kibicom w Poznaniu sporo radości. W ekstraklasie grała słabo i zakończyła rundę dopiero na 11. miejscu.

To wszystko działo się jeszcze w ubiegłym roku. W nowym Lech gra po staremu. Słabo przeciw Bradze, ale szczęśliwie, słabo przeciw Polonii i tym razem pechowo. Obydwa mecze odbyły się na stadionie najnowszym w Polsce, ale z najgorszym boiskiem. Trzeba go będzie wymienić, a wszystkie zawirowania wokół tego zabiegu oraz kontrola CBA na kompletnie sfuszerowanym stadionie mogą się rykoszetem odbić na klubie.

Pod względem sportowym Lech jest wciąż potęgą. Największa widownia w Polsce i milionowe wpływy z UEFA za udział w rozgrywkach LE (do tej pory 1,76 mln euro) dają swobodę w podejmowaniu rozmaitych decyzji. Jesienią Lech przedłużył umowę z najlepszym obrońcą ekstraklasy Manuelem Arboledą, co daje gwarancję pewnej gry poznaniaków w obronie. Arboleda w parze z Bartoszem Bosackim, a także Marcinem Kikutem, Grzegorzem Wojtkowiakiem, Sewerynem Gancarczykiem lub Luisem Henriquezem po bokach to jedna z najsilniejszym formacji obronnych w ekstraklasie. Doszedł Hubert Wołąkiewicz, kupiony z Lechii reprezentant Polski, o którego starało się kilka klubów, a który w Poznaniu może na razie siedzieć na ławce.

Trener ma wybór także w linii pomocy, gdzie gra Semir Stilić, a rozłożenie akcentów między zawodników defensywnych a atakujących jest niemal wzorowe. W dodatku Jacek Kiełb może grać niemal na każdej pozycji. O linii napadu nie można wiele powiedzieć, bo coś takiego w Lechu nie istnieje. W drużynie jest jeden prawdziwy napastnik, Artjoms Rudnevs, spisujący się znacznie lepiej w Lidze Europejskiej niż w polskiej. W wakacje klub sprowadził dwóch napastników, których zresztą już się pozbył: Artura Wichniarka i Joela Tshibambę. Bardziej dziwi to, że ktoś w Poznaniu postanowił ich kupić.

Podstawowe pytanie związane z możliwościami Lecha wiosną dotyczy odejścia Sławomira Peszki (do FC Koeln) i powrotu Rafała Murawskiego (z Rubina Kazań). Peszko był piłkarzem decydującym (najpierw z Robertem Lewandowskim, potem z Rudnevsem lub sam) o grze drużyny w ataku. Nie ma nikogo na jego miejsce. Murawski wzmocni drugą linię, chociaż w pierwszym meczu, pucharowym z Polonią Warszawa nie było go prawie widać.

Reklama
Reklama

Ważne jak z tym wszystkim da sobie radę trener. Jose Maria Bakero jeszcze nie wyrobił sobie w Polsce marki (wcześniej w Hiszpanii zresztą też nie). Więcej zaufania kibice mieli do zwolnionego jesienią Jacka Zielińskiego. Bakero najpierw Józef Wojciechowski do Polonii zatrudnił, jako protegowanego Holendra Slota Bruinsa, a potem go zwolnił w przekonaniu, że nie jest to trener na miarę ambicji Polonii. Jak będzie w Poznaniu? Dla Lecha ważne będą najbliższe dni.

 

 

Piłka nożna
Naukowcy ostrzegają przed upałami. Czy Amerykanie są przygotowani na mundial?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Piłka nożna
Smutny początek sezonu przy Łazienkowskiej. Legia wygrała w ciszy
Piłka nożna
Klubowe mistrzostwa świata. PSG rozbiło Real i w finale zagra z Chelsea
Piłka nożna
Legia zaczyna sezon. Z nowym trenerem, ale bez nowych piłkarzy
Piłka nożna
Koniec marzeń polskich piłkarek. Debiutantki żegnają się z mistrzostwami Europy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama