Prowadzona przez Grzegorza Latę federacja ma się teraz kojarzyć z „dynamizmem, otwartością i profesjonalizmem". Ale nowy znak jest na razie jedynym pomysłem na zmianę wizerunku i odzyskanie zaufania kibiców.
Lato zapewnia, że są też szczegółowe plany naprawy, ale nie zdradza szczegółów. PZPN po aferze korupcyjnej, kolejnych wojnach futbolowych i stworzeniu wrażenia państwa w państwie zastanawiał się nawet nad zmianą nazwy na Federacja Piłkarska.
Żeby było profesjonalnie, Lato zatrudnił Piotra Gołosa – dyrektora departamentu spraw zagranicznych, marketingu i public relations. Gołos, który wcześniej stworzył strategię sponsoringową dla Orange, tłumaczył wczoraj, że nowy znak to sygnał, iż zaczynają się zmiany.
– Od czegoś trzeba zacząć. Nie było lepszego momentu. Do Euro 2012 został rok, który trzeba maksymalnie wykorzystać. Zmianę znaku poprzedziły szczegółowe badania, chcieliśmy się dowiedzieć, z czym kojarzy się PZPN. Wnioski były ciekawe. Okazało się na przykład, że wielu ludzi nie ma nic przeciwko zrzeszeniu w klubie kibica reprezentacji przy PZPN, ale zniechęcał ich do tego wizerunek związku – tłumaczył.
Grzegorz Lato nie chciał mówić o wydanych na zakup projektu pieniądzach. Rynkowa cena za tego typu usługę to ok. 250 tysięcy złotych. Według naszych informacji PZPN za wszystkie znaki (zaprojektowano też logo dla Pucharu Polski, reprezentacji i fundacji PZPN) zapłacił około 100 tysięcy.