1 października ubiegłego roku Orest Lenczyk po raz kolejny debiutował jako trener w ekstraklasie. Przyjechał ze Śląskiem Wrocław na mecz z Wisłą, z którą w 1978 roku zdobywał mistrzostwo Polski, i udało mu się bezbramkowo zremisować.
Lenczykowi zarzucono antyfutbol. Trener powtarzał, że jeśli nie może od razu nauczyć swoich piłkarzy wygrywać, musi chociaż sprawić, by nie przegrywali. Śląsk nie przegrał od tamtej pory 14 spotkań, gorszy okazał się dopiero tydzień temu od Korony Kielce.
– Zależało mi, żeby do meczu z Wisłą nie przystępować po porażce, i nie udało się. Trafiamy na rozpędzonego rywala – mówi Lenczyk.
Śląsk musi poradzić sobie bez Remigiusza Jezierskiego, Dariusza Sztylki i Krzysztofa Wołczka. O meczu z poprzedniej rundy Lenczyk nie chce wspominać, bo Wisła to dziś zupełnie inny zespół.
Do Wrocławia lider ekstraklasy przyjeżdża z 6 punktami przewagi nad drugą i 12 nad trzecią drużyną w tabeli. W Krakowie po cichu rozpoczęli już operację Liga Mistrzów. Dyrektor sportowy Stan Valckx podobno znowu częściej lata po Europie i szuka nowych piłkarzy, niż jest w klubie.