Andre Villas Boas: drugie nadejście Mourinho

Z Porto bije rekordy, gra o finał Ligi Europejskiej. Andre Villas Boas, czyli Jose Mourinho, wydanie poprawione

Publikacja: 28.04.2011 03:59

Andre Villas Boas: drugie nadejście Mourinho

Foto: ROL

Trener, o którego za chwilę zaczną się bić najwięksi w Europie, w mało której szatni byłby najstarszy. Ma dopiero 33 lata, to jego pierwszy pełny sezon samodzielnej pracy. Zbudował w Porto świetną drużynę, choć nigdy nie grał w piłkę.

Jest pracoholikiem, choć nie musiał – pochodzi z bogatego domu, w rodzinie ma hrabiów, baronów, właścicieli winnic. Sam nosi się jak arystokrata, ale jak trzeba, to skoczy do gardła. Mówi jak człowiek literatury, a nie futbolu, ale studiów nie skończył. Zabrakło czasu, służba u Jose Mourinho trwała 24 godziny na dobę.

Nagłe rozstanie

Mourinho jest jego błogosławieństwem i przekleństwem. To on młodemu, trochę bezczelnemu marzycielowi pałętającemu się po biurach FC Porto wywrócił kiedyś życie do góry nogami. Wziął go do sztabu, kazał rzucać się na wspólnych wrogów, dał bezcenną szkołę: dwa lata w Porto, trzy w Chelsea, ponad rok w Interze. Mistrzostwa, zwycięstwa w Lidze Mistrzów, wielkie awantury (zwłaszcza podczas meczów z Barceloną, gdy Frank Rijkaard chciał Andre spuścić lanie, tak go rozsierdził), aż do jesieni 2009 i rozstania, o którym żaden z nich nie chce wiele mówić. Wiadomo tylko, że temperatura uczuć nagle spadła.

Mourinho lepił z niego trenera na swój obraz, powierzył mu to, co jego kiedyś uczyniło wielkim, czyli szpiegowanie i analizowanie rywali. Villas był jego oczami i uszami. W pełnym potakiewiczów sztabie najgłośniejszego trenera świata to Villas Boas, choć najmłodszy, najczęściej pozwalał sobie mieć własne zdanie. Było oczywiste, że kiedyś od przygotowywanych dla każdego piłkarza dossier przeciwników przeskoczy do roli pierwszego asystenta, a potem pójdzie na swoje.

Mourinho musiał to wiedzieć, ale pewnie sam chciał wybrać moment. Nie mógł zrozumieć, że Villas Boas zostawia idący po Puchar Europy Inter dla biednej Akademiki Coimbra, którą przejmował półtora roku temu na ostatnim miejscu w lidze, bez zwycięstwa. Ale naprawdę zirytował się, gdy Andre wrócił ostatniego lata do Porto, z którego kiedyś razem wyszli.

Już drugi sezon idą osobno, ale Villas Boas jeszcze długo się od Mourinho nie uwolni. Kiedyś nazywali go Mini Mourinho, dziś The Special Two, te porównania nie ucichną, póki nie przegoni mistrza. Za dużo mają ze sobą wspólnego.

Obaj weszli w wielki futbol dzięki Bobby'emu Robsonowi, o obu dba menedżer Jorge Mendes, obaj najpierw uratowali przeciętne kluby przed spadkiem – Mourinho Leirię, Villas Boas Coimbrę – a potem wsiedli do ekspresu Porto. I ruszyli. Andre jedzie na razie szybciej. Poprawia jeden rekord mistrza za drugim. Nawet z Mourinho Porto nie zaczęło sezonu tak dobrze jak z nim, m.in. rozbijając Benficę 5:0. Villas Boas poprowadził drużynę do rekordu 36 meczów bez porażki, przegrał, licząc wszystkie rozgrywki, tylko dwa razy, ligę wygrał już dawno, decydujące punkty zdobywając na boisku Benfiki, nad którą ma teraz 19 pkt przewagi.

W Lidze Europejskiej gra dziś z Villarreal pierwszy półfinał (transmisja w TV 4 o 21). W ćwierćfinale Porto strzeliło Spartakowi Moskwa w obu meczach po pięć goli. W półfinale LE są aż trzy portugalskie kluby: Porto, Benfica i Braga. Dwa ostatnie grały jesienią w LM, ale niewiele do niej wniosły. Porto, europejskie laboratorium talentów, pewnie pokazałoby więcej.

Babcia z Anglii

Nikt nie promuje nowych twarzy w futbolu tak jak ten klub. Gdyby Portugalia tak się rządziła jak Porto, to ona pożyczałaby pieniądze innym krajom, a nie błagała o ratunek w kryzysie. Porto zarobiło przez ostatnie dziesięć lat aż ćwierć miliarda euro na transferach. Ale akurat teraz musi cierpieć w czyśćcu Ligi Europejskiej za to, że w poprzednim sezonie zajęło w lidze dopiero trzecie miejsce. Po tej klęsce drużynę przejął i przebudował Villas Boas.

Na razie idzie drogą Mourinho, który w pierwszym sezonie w Porto zdobył mistrzostwo i wygrał Puchar UEFA (poprzednik Ligi Europejskiej). A w drugim był już najlepszy w Lidze Mistrzów. Ale Villas Boas ciągle podkreśla, że jest inny, choćby dlatego, że w przeciwieństwie do Jose widowisko ceni na równi z wynikami. Jak powiedział, przychodząc do Porto: – Wy we mnie widzicie Mourinho, a ja przypominam bardziej Bobby'ego Robsona. Bo mam angielskich przodków, duży nos i lubię pić wino.

Ci angielscy przodkowie to przede wszystkim babcia, Margaret Kendall, która kiedyś opuściła Wielką Brytanię, by w Guimarae robić wina. Między innymi dzięki niej Andre mówi świetnie po angielsku i gdy kilkanaście lat temu jego sąsiadem został Robson, zatrudniony przez FC Porto, nie dość, że się do niego wprosił z wizytą, to jeszcze w żartach zrobił mu awanturę, dlaczego nie wystawia napastnika Domingosa Paciencii.

Robsonowi tak się spodobała jego bezpośredniość i wiedza o futbolu, że zaprosił go na treningi, potem załatwił kursy trenerskie na Wyspach i pracę w FC Porto w dziale statystyki. Z kibica wyrósł trener. Ominął kopanie piłki, ale jak mu często mówił Mourinho (były piłkarz, niespełniony, ale jednak), nie trzeba być fortepianem, by zostać pianistą. Villas Boas już jako 17-latek prowadził drużyny juniorów, a mając 21 lat – reprezentację Brytyjskich Wysp Dziewiczych. A potem w Porto pojawił się Jose, który pamiętał Andre z czasów, gdy był tłumaczem Robsona.

Villas Boas rósł u boku

Mourinho kilka lat, teraz pewnie kilka lat musi z jego cienia wyrastać. Daje sobie dziesięć, góra 12 sezonów na osiągnięcie w futbolu wszystkiego, co chce. Mówi, że to zbyt intensywna praca, by wytrzymać dłużej. Uwaga! Nadchodzi człowiek, któremu się bardzo spieszy. ?

Półfinały Ligi Europejskiej

• FC Porto – Villarreal (21.05, TV 4)

• Benfica Lizbona – Sporting Braga (21.05, Polsat Futbol).

Rewanże 5 maja. Finał 18 maja w Dublinie.

Piłka nożna
Barcelona nadrobiła zaległości i wygrała. Robert Lewandowski wstał z ławki i ustalił wynik
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Piłka nożna
Puszcza wyrosła w dziesięć lat
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Thomas Tuchel: Pasja i braterstwo
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Reprezentacja Polski. Najbrzydsza drużyna w Europie
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście