Od dawna już nie było takiego widoku na stadionach. Piłkarze grają, a z trybun ich zmagania obserwują ludzie, którzy mogą krzyczeć i śpiewać. Wreszcie nie będzie trzeba podkładać sztucznych dźwięków. Rozporządzenie Rady Ministrów pozwala na razie na zapełnienie tylko 25 procent pojemności stadionów, ale to i tak oznacza pełną mobilizację służb porządkowych. Trzeba uważać, żeby mecze nie stały się rozsadnikiem koronawirusa.
W przepisach można przeczytać, że kibice, wybierający się na stadion będą musieli mieć zakryte usta i nos do momentu zajęcia miejsca na trybunach, a bilety można będzie kupić jedynie przez internet, żeby ludzie nie tłoczyli się przy kasach stadionów. Wydaje się jednak, że gromadzenia się kibiców przy bramach ciężko będzie uniknąć.
- Spiker zawodów i nasze służby przy wykorzystaniu zestawów głośnomówiących będą apelować o to, żeby się nie gromadzić. Dużo zależy jednak od zachowania ludzi. W wielu sytuacjach stosują się oni do zaleceń, ale widać też, że już odreagowali obostrzenia i lekceważą pewne zasady. Będziemy apelowali o zachowanie dystansu społecznego - mówi „Rz” Zbigniew Pypczyński, dyrektor ds, bezpieczeństwa w Jagiellonii Białystok.
W Warszawie tak bardzo się tym nie martwią, bo dopuszczalna liczba kibiców na trybunach Legii jest niemal równa liczbie osób, które wykupiły karnety. To ułatwia komunikację z nimi. Każdy posiadacz karnetu ma przypisane nowe miejsce na stadionie, może sprawdzić, gdzie będzie siedział i dzięki temu wie, do której bramy ma się kierować. To ma pomóc rozładować ewentualne „korki” przy wejściu na stadion.
Nikt jeszcze nie wie, jak długo będzie trwało wpuszczanie kibiców na mecz. Czy kontrole osobiste będą dłuższe, czy jednak krótsze? Ze względu na zagrożenie epidemiczne trzeba unikać kontaktu między służbami porządkowymi a kibicami. Czy kibice wybiorą się na mecz wcześniej, czy jednak przyjdą w ostatniej chwili, chcąc jak najbardziej skrócić czas przebywania w dużym tłumie? - Rutynowo otwieramy bramy dwie godziny przed meczem. Wiadomo jednak, że największy ruch na zwykłych meczach zaczynał się około 45 minut przed pierwszym gwizdkiem. Jeśli pojawią się duże grupy osób, to stosowanie reżimu sanitarnego spowoduje, że ludzie będą się spóźniać na rozpoczęcie spotkania – mówi "Rz" Zbigniew Pypczyński.