Wszyscy spodziewali się, że T-Mobile miesiąc przed rozpoczęciem nowego sezonu obwieści swój związek z polską piłką. Ekstraklasa nie miała sponsora w nazwie od trzech lat, po tym gdy zdecydowano się nie przedłużać umowy z Orange. Doświadczenia z tamtego małżeństwa kazały jednak dokładnie spisać intercyzę przed rozpoczęciem nowego.
– W marketingu sportowym do zyskania jest przede wszystkim rozpoznawalność marki, jednak nie można dopuścić , by jedna część nazwy rozgrywek zjadła drugą. Nazwa Orange usunęła w cień Ekstraklasę, a tu musi być koegzystencja – tłumaczy Jacek Masiota, przewodniczący Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA.
Według nieoficjalnych informacji T-Mobile zapłaci Ekstraklasie około 60 mln zł za trzyletni kontrakt. To tyle, ile trzy lata temu oczekiwano przy próbie przedłużenia umowy z Orange. Wówczas rozmowy zerwano, gdyż operator telefonii komórkowej proponował o 15 mln mniej.
Od nowego sezonu rozpocznie się też nowy trzyletni kontrakt telewizyjny – do tej pory kluby ekstraklasy dostawały do podziału za jeden sezon 120 mln zł. Nowe rozdanie nie podwyższyło zysków – stacje telewizyjne zaoferowały 100 milionów za sezon. Umowa z nowym sponsorem tytularnym ma właśnie wyrównać tę różnicę. Kwoty wypłacane klubom nie będą oczywiście takie same, najwięcej dostaną ci, którzy będą reprezentować ligę w europejskich pucharach.
Według specjalistów od marketingu szukanie nowego sponsora dla ligi trwało tak długo również dlatego, że nawet dla ludzi z zarządu PZPN liga pozostała "Orange Ekstraklasą", mimo że firma wycofała się ze sponsoringu rozgrywek.