Copa America: Carlos Tevez, geniusz narzekania

Dziś w nocy Argentyna walczy z Kolumbią o odzyskanie spokoju. A najbardziej uwielbiany piłkarz reprezentancji od miesięcy rozgrywa swoją grę, w której wszyscy się już pogubili. Transmisja o 2.45 w TVP Sport

Publikacja: 06.07.2011 14:56

Carlos Tevez

Carlos Tevez

Foto: AFP

Ten najbardziej uwielbiany piłkarz to nie jest Leo Messi, wyniesiony na ołtarze futbolu wszędzie, tylko nie w Argentynie. Nie jest nim też Javier Mascherano, kapitan kadry, urodzony przywódca, nazywany Jefecito, Szefuniem, w którego wpatrzeni są kolejni trenerzy kadry. Diego Maradona był gotowy podporządkować mu całą drużynę, Sergio Batista też zrobił go swoim adiutantem. Ale lud Argentyny od nich dwóch woli Carlosa Teveza: swojskiego, wygadanego zakapiora z jednej z zakazanych dzielnic Buenos. Marudera, który myśli że jego geniusz usprawiedliwia wszystkie fochy.

Carlos jest nieszczęśliwy

I dotychczas się nie mylił. Więc kolejny raz szantażuje odejściem Manchester City. Tym razem nie chodzi o pensję, bo trudno prosić o kolejną podwyżkę, gdy się już zarabia 280 tysięcy funtów tygodniowo, i to po odliczeniu podatków. Carlos jest po prostu nieszczęśliwy. Tęskni za słońcem i za dwiema córeczkami, które są z żoną w Buenos. Uważa, że zdecydowanie łatwiej by mu się tęskniło, gdyby klub puścił go do Włoch albo Hiszpanii.

Tevez zachował przynajmniej tyle umiaru, że nie tłumaczy swoich żądań tęsknotą za żoną. To by raczej nie przeszło, gazety mają zbyt duży wybór zdjęć Carlosa z jego damą dworu, podróżującą za nim po całym świecie. Również zdjęć z dnia, w którym w Argentynie urodziła się druga córka napastnika City.

Tevez to na boisku skarb. Napastnik nie tylko zdolny strzelić gola z każdego miejsca, ale też pierwszy obrońca, który zawsze się podnosi i lepiej z nim nie zadzierać. Ale każdy kto go u siebie zatrudnia, już może zaczynać odliczanie dni do wielkiej zdrady. Bo Tevez ma hierarchię jasno określoną i od lat niezmienną. Najpierw jestem ja, potem jest Kia Joorabchian, mój przyjaciel i partner w interesach, a po nas - choćby potop.

Miłość kończy się nagle

Boca Juniors, gdzie był idolem, zostawił z dnia na dzień, bo Joorabchian, urodzony w Iranie, a wychowany w Anglii właściciel funduszu Media Sports Investments, który wykupił prawa do transferów m.in. Teveza i Mascherano, wymyślił sobie plan podboju brazylijskiego Corinthians. I udało się, zdobyli wspólnie mistrzostwo, a Tevez został najbardziej kochanym Argentyńczykiem w Brazylii – swoją drogą, nie jest to konkurencja szczególnie mocno obsadzona – ale już dwa lata później skłócony z klubem Joorabchian był z Tevezem i Mascherano w Anglii, a Corinthians w drugiej lidze.

W Anglii zaczęli od West Ham, który uratowali przed spadkiem, ale narazili na długie postępowanie dyscyplinarne, bo Premiership nie akceptuje transferów z udziałem trzeciej strony, a był nią fundusz MSI, de facto oddający Teveza i Mascherano w leasing, a nie sprzedający ich na zwyczajowych zasadach. Potem Tevez przeniósł się do Manchesteru United (a Mascherano do Liverpoolu i stamtąd do Barcelony) i tu również miłość skończyła się nagle. Carlos oskarżył Aleksa Fergusona o nieszczerość, obraził się za to, że nie miał zawsze miejsca w pierwszym składzie i wymusił odejście na drugą stronę Manchesteru. Tym razem Manchester City wykupił, a nie tylko wydzierżawił, prawa do piłkarza. A Tevez niedługo po zmianie barw powitał swoich byłych kibiców z wyzywającego plakatu z napisem: Welcome to Manchester (stadion City leży w mieście, a United na przedmieściu).

Na cztery łapy

W koszulce City został w ostatnim sezonie razem z Dymitarem Berbatowem królem strzelców Premiership. Kibice go tam uwielbiają, jak wszędzie gdzie się ruszy. Potrafi być, gdy mu zależy, czarujący i błyskotliwy, z poczuciem humoru, krótko mówiąc, ma wszystko, czego nie ma np. Messi. Ale szefowie i trenerzy mają z Carlosem pański krzyż. Albo się otwarcie buntuje przeciw trenerowi, albo chce podwyżki, albo nagłego urlopu w Argentynie, albo podwyżki i urlopu. A czasami, jak teraz, sam nie wie czego chce. Ale on zawsze spadnie na cztery łapy, to inni mają problem.

Z reprezentacją Argentyny był pokłócony od roku, bo stanął w obronie zwalnianego Maradony, gdy wszyscy inni z Diego drwili. Ale przed Copa America trener Sergio Batista nie tylko się z nim przeprosił, ale też dał mu od razu miejsce w drużynie wystawiając z niej Angela di Marię. I po pierwszym nieudanym dla drużyny meczu z Boliwią (1:1) już w gazetach pojawiły się sondaże: czy Tevez powinien biegać dalej na lewej stronie, tam gdzie di Maria, czy może jednak przesunąć go w lepsze dla niego miejsce. Czytaj: przesunąć jeszcze kogoś, by znaleźć to miejsce Carlosowi. A swojski czar Teveza jest taki, że gdyby był sondaż, czy warto wystawić z drużyny Messiego, żeby wstawić Carlosa, to i Leo nie mógłby spokojnie czekać na wyniki.

Ten najbardziej uwielbiany piłkarz to nie jest Leo Messi, wyniesiony na ołtarze futbolu wszędzie, tylko nie w Argentynie. Nie jest nim też Javier Mascherano, kapitan kadry, urodzony przywódca, nazywany Jefecito, Szefuniem, w którego wpatrzeni są kolejni trenerzy kadry. Diego Maradona był gotowy podporządkować mu całą drużynę, Sergio Batista też zrobił go swoim adiutantem. Ale lud Argentyny od nich dwóch woli Carlosa Teveza: swojskiego, wygadanego zakapiora z jednej z zakazanych dzielnic Buenos. Marudera, który myśli że jego geniusz usprawiedliwia wszystkie fochy.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?